Mencya. Kto to?
Gutierre. Czy nie znasz mię, luba? Ja jestem.
Mencya. Poznaję: czyjaż inna
Stopa śmiałaby...
Gutierre. (na stronie). Oddycham! — niewinna.
Mencya. (na stronie). Wszedł tutaj pokryjomu. (Głośno).
Wstąpić do tego domu?
Innemu jużbym w mojej czci obronie
I dotąd nieskalanej
Cnoty ten sztylet utopiła w łonie.
Gutierre. (na stronie). Dzięki, dzięki! Świt rany
W czeluściach duszy mej zapalił głównie. (Głośno).
Przebacz mi, Mencyo, wszedłem tak gwałtownie.
Mencya. (na stronie). Serce mi bije; — jakie przelęknienie!...
Gutierre. Odwagę twoją i roztropność cenię.
Mencya. Czem zawiniłam?...
Gutierre. Już niczem!
Mencya. Że wasza
Wysokość w mej mię samotni przestrasza?
Gutierre. (na stronie). Wasza wysokość? więc nie ja? Co słyszę?
Znowu w ciemnościach wiszę.
Męczarnia, piekło, walcie na mnie góry!
Mencya. Chcesz mię narazić na śmierć po raz wtóry?
Myślisz, że każdej nocy...
Gutierre. (na stronie). O wściekłości!
Mencya. Zdołasz się ukryć...
Gutierre. O niebieskie mocy!
Mencya. Zgasiwszy światło...
Gutierre. Ha! zabij, zazdrości!
Mencya. I wyjść po takiej próbie
Wobec Gutierra?
Gutierre. (na stronie). Hamulce pogubię!
Jaż-to, ten sam, co byłem?
Jeszcze oddechem swym jej nie zabiłem?
Więc drzwi nie zapewniła,
By nie wszedł; nawet przed nim się nie kryła
I tylko ją przeraża
Niebezpieczeństwo, co znowu zagraża
Tej ukochanej głowie?
Więc tak. Mej krzywdzie zemsta ma odpowie.
Mencya. Co to? Ktoś nadchodzi.
Gutierre. Co zrobię?
Mencya. Skryć się trzeba.
Nie do mych komnat; tutaj... wielkie nieba!
(Don Gutierre kryje się za drzewo).
Hej!