Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/105

Ta strona została przepisana.
—   101   —

Polilla.  Słuchać można, lecz nie patrzeć,
Między nią a tobą — sztylet.
Cyntya  (do Dyany). Śpiewaj — teraz nas usłyszy.
Dyana.  O! tej próby nie wytrzyma. (Śpiewa).
Słowik śpiewa, błyszczy wiosna,
Serce pieści kwiatów woń;
W gaju para mknie miłosna,
Oko w oku, w dłoni dłoń.
Dyana.  Czy tu dąży?
Laura.  Nie, hrabianko.
Dyana.  Może śpiewu nie usłyszał?
Cyntya  Może, siedzim tak daleko.
Don Carlos.  Co, Polillo, gdyby w gaju
Tak z Dyaną, ręka w rękę,
Kwiaty zrywać, patrzeć w oczy!...
Polilla.  Cicho — ona niedaleko,
Mów rozsądnie, ale głośno.
Don Carlos  (głośno). Wyznać trzeba, park prześliczny!
Polilla.  Mów tak dalej, dojdziesz celu!
Dyana.  Niegodziwy! ogród chwali,
Jakby tutaj mnie nie było!
Może chory, lub pijany.
Zaśpiewajmy teraz razem.
O, nie wyjdziesz ptaszku z klatki! (Śpiew).
Burza wyje, huczą grzmoty
I wiosenny pobladł kwiat.
Im się żywot śmieje złoty,
Dla nich zawsze piękny świat!
Don Carlos.  Spojrzyj, dęby jakie grube!
Polilla.  O, to prawda, bardzo grube.
Dyana.  Lecz on chyba serca nie ma!
Drzewa mierzy, gdy ja śpiewam.
Don Carlos.  I winnica bardzo piękna.
Polilla.  I Don Carlos bardzo mądry.
Dyana.  Czyż nie widzi mnie, nie słyszy?
Lauro, idź i ostrzeż zręcznie
Że tu jestem. (Laura powstaje).
Cyntya.  Aj, przeczuwam,
Że uparta upór straci.
Laura  (podchodząc do Don Carlosa). Don Carlosie, zważyć proszę,
Że hrabianka jest w ogrodzie.
Don Carlos.  W mem imieniu oświadcz pani,
Że park pięknie urządzony.
Te wawrzyny i te dęby,
Winogrona, kwiaty, krzewy!
Jedno tylko
Dyana  (z uśmiechem, na stronie). Jam niedobra!