Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/108

Ta strona została przepisana.
—   104   —

I że miłość mi najszczersza,
Jakby jakieś rajskie ptaszę,
Zaśpiewała piosnkę nową:
Choć hrabianka, jara królową
Dłużną pono Barcelonie.
Więc, co sercu się należy
I należy się koronie,
I w co dusza moja wierzy,
I do czego chęcią dążę, —
To... no, zgadnij przecie, książę,
Kto wypełni?
Don Carlos.  Byle nie ja!
Polilla  (na stronie). A... odżyła znów nadzieja!
Dyana.  Zgadnij przecie! (Do Polilli). Pobladł, czy nie
Don Carlos.  Niepodobna! Czekam wieści,
Na kogo to szczęście spłynie.
Dyana.  Któż najwięcej godzien części
Z zalotników moich tłumu?
Don Carlos.  Nie wiem, pani.
Dyana.  A więc jasno!
I dla rodu i rozumu
I dowcipu i grzeczności,
Męstwa i cnót wielolicznych
Przy Bearnie wszyscy gasną.
Jemu przeto dar miłości
I rząd moich ziem dziedzicznych
Niosę śmiele.
Don Carlos.  A to pięknie! (Do Polilli).
Trzymaj, bracie, bo upadnę,
Bo mi w piersiach serce pęknie!
Dyana.  Dziś się cieszę, że mnie zdradne
Powstrzymały chęci śmieszno,
Od wyboru, od małżeństwa, —
I żem biegła bez pamięci
W błędzie moim do szaleństwa! (Na stronie).
Ani zblednie, ni się skrzywi! (Głośno).
No, bo powiedz, przyjacielu,
Kto mnie więcej uszczęśliwi
Z zalotników moich wielu?
Don Carlos  (do Polilli). Choćby to było udanie,
To już rani mię bez miary.
Polilla  (do Don Carlosa). Cierpliwości, czuły panie,
Zazdrość zbudzić — zwyczaj stary.
Dyana.  Ale zanim w mirty strojna
Stanę złożyć ślub w kościele.
To o przyjaźń twą spokojna,
Pytać ciebie się ośmielę: