Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/122

Ta strona została przepisana.
—   118   —

Leć wiecznie młoda i wiecznie żywa,
Gdzie świat Kolumba słodko cię wzywa!
Tam jeszcze szumią stuletnie puszcze,
Tam słońce strząsa powłokę mglistą
I w kwiat rozwija zielone bluszcze
Na bohaterów skroń promienistą!
Tam kręta rzeka czerpie w lazurze
Błękit, co czyste barwi jej łono;
Tam wietrzyk rankiem kołysze, róże,
Błyszczące gwiazdy jaśniej tam płoną;
Tam nocy rydwan żartko się toczy.
A gdy król niebios wybieży górą,
Spowity pyszną zorzy purpurą,
Zbudzone ptastwo w leśnej pomroczy
Zgodnie do chóru dzióbki śpiewnemi
Dzwoni hejnały słońcu i ziemi!
Co tobie dadzą, leśna dziewico,
Pańskich pałaców złocone progi?
Sztucznym swym blaskiem tobie-ż zaświecą?
Słać-że ci kwiaty wielkim pod nogi?
Promienistszemi światła odbłyski
Z czoła twojego tryskała sława,
Gdyś u dziecięcej ludów kołyski
Królom i ludom głosiła prawa!
Ach! uderz w skrzydła! odleć co prędzéj
Z onej krainy światła i nędzy!
Gdzie filozofy w obłudzie dumy
Patrzą na cnotę przez wiedzy szkiełko,
Gdzie gną przed niemi kolana tłumy,
Gdzie hydra paszczę rozwarła wielką
I wnet zbłąkaną ludzkość pochłonie
W noc barbarzyństwa, gwałtów i zbrodni;
Gdzie świat, pozbawion bożej pochodni,
Zatrute węże karmi w swem łonie!
Zdejm ze spróchniałych dębu konarów,
Słodka dziewico, twą lirę złotą:
Zwiędłe-ż ci kwiaty skronie oplotą?
Z dawnego świata dziecięcych gwarów
Cały wysnułaś wątek pajęczy!
Ach! uderz w skrzydła, dziewico boża!
Leć przez Atlantyk po luku tęczy,
Ku nowym ludom, w nowe przestworza.
Tam znów obleczesz pierwotne szaty,
Tam cię, żniwiarko, plon złoty czeka;
Rola nieznane sypnie ci kwiaty,
Ledwo sprzężone w jarzmo człowieka!
Tam Ameryka, ziemia swobody,
Nadobna córa błękitnej fali,