„Siwosz mój drogi
Z iskier ma nogi
Miast oczy gwiazdy dwie;
Doń, jak do dziewy,
Mej czarnobrewy,
Serce się żartko rwie“.
Gaucz sławi konia,
Nagle przez błonia
Grzmi dźwięk bojowych trąb;
Schwyci się grzywy,
Pędzi z nim siwy,
Owian w kurzawy kłąb.
Anioł pokoju wieczorem na łące
Już pocałunkiem ukołysał kwiaty,
Ostatnie z lasu dźwięki słodko brzmiące
Rój trubadurów zasłał mu skrzydlaty.
Ucieka światło, chmara sylfid cicha
Lekko powietrzne przebiega obszary;
Na świat uśpiony z czarnego kielicha
Odurzające rozlewa nektary.
Ucieka światło, anioł nocy kroczy
Po białym rąbku leciuchno ku górze;
Rozbija namiot w eteru przezroczy,
Utkan gwiazdami na ciemnym lazurze.
Anielo nocy! kiedy skrzydła twoje
Otulą ziemię, niby całun czarny,
Ptastwo i drzewa, potoki i zdroje
Z pogwizdem wichrów ślą ci hymn ofiarny.
Zwieńczona w miękkie powoju warkocze,
Gór szerokiemi objęta ramiony,
W słodkiej rozkoszy pędzi dni urocze
Ziemia prześliczna, raj wiecznie zielony.
Ludzi ją kilku Ameryką zwało,
Jej dziatwa imię przyjęła to z laty;
Nad nią siedzibę usłały wspaniałą:
Sylfida, wróżka i seraf skrzydlaty.
Z lasów stuletnich powiew tajemniczy
Wonie na skrzydłach przynosi jej latem
Wokoło cichej kolebki dziewiczej
Bucha jaśminu wonnym aromatem.
Wzniosłe jej czoło dyademem wieńczą
Wysmukłe palmy z rozwianemi włosy;
Córy pustyni, co dobę młodzieńczą
Na spiekłych piaskach przeżyły bez rosy.