Po skał jej złomach w blasku pełnym pychy
Perłami tkane kaskady się toczą;
A ich podnóża wonnemi kielichy
Barwiste kwiatki oplotły uroczo.
Stare jej dęby, co wieki przetrwały
Z czołom ku ziemi sterczącem ponuro,
Obsiadły rojem ptaki — kardynały,
Świetnie tyryjską przybrane purpurą.
Bogowie morza bezdennych odmętów
Zdobią ją w muszle, w konchy i korale;
Jasnemi wstęgi z pereł, z dyamentów
Brzeg jej piaszczysty oplotły wspaniale.
I któż określi te rąbki błyszczące,
Któremi kibić czarodziejka słoni?
Niewinna, strojna w uroków tysiące,
Piękna, niebiańska ziemia snów i woni!
Po jej łagodnym przebiega lazurze
Złoty rój chmurek, purpurą strzępiony;
Noc jej — to namiot rozpostarty w górze,
W gwiazd promienistych utkan miliony.
Oko jej dziewic żarem słońca błyska,
W szał wprawia zmysły i nęci tak mile;
Rzekłbyś, zbłąkane z eteru zjawiska
Stopkami ziemi dotknęły na chwilę.
Ich śniade lica, ich krucze uploty,
Łono tajemną drgające rozkoszą;
Serce twe szarpią płomiennemi groty,
W świat istnych czarów twoją myśl unoszą.
O! niech twe lasy wdzieją strój godowy,
Z skał niech się toczą kaskady przezrocze;
Niech wonny powiew twojej sennej głowy
Palm twych zielone kołysze warkocze!
Niech noc gwiaździsta rozleje swe czary
Na twe powieki, gdy w słodkim śnie toną;
Niech żartkie słońce płomiennemi żary
Do czynu krzepkie rozbudzi twe łono!
Na twoich kwiatów uwiędłe kielichy
Blada jutrzenka niech roni łzy czyste;
Niechaj rozwiesza ze mgły welon cichy
Na twoje łąki, na pola kłosiste!
Niech ci, hurysko. szumią lasy twoje,
Niech cię piosenką zbudzą ptacy leśni;
Niechaj ci gwarzą wód krynicznych zdroje:
Ocknij się ze snu w miłości i pieśni!
Niech na twe łono Bóg zlewa potokiem
Mądrość i spokój, pomyślność i cnotę;
Gwiazda nadziei, skryta chmur pomrokiem,
Niech na twą przyszłość sieje blaski złote!
Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/125
Ta strona została przepisana.
— 121 —