O różnych cudach z wiarą opowiada,
Sądząc o rzeczy z pozoru jedynie:
I jam je widział, lecz mym sądem włada
Wiedza — z rozumu tylko prawda płynie,
On w tym zawiłym tajni świata tłumie
Prawdę od fałszu sam odróżnić umie.
„Widziałem ognie, których jasność żywa
Nagle wybłyska wpośród ciemnej burzy
I którą świętą marynarz nazywa,
Bo po łzach smutku ona spokój wróży[1];
I rzecz, co niemniej pewna a straszliwa
I co nas trwogą przejęła w podróży,
Widziałem chmurę, co w trąbę zmieniona,
Ssała słup wody z oceanu łona[2].
„Widziałem dobrze (jestem przeświadczony,
Że wzrok nie mylił mię), jak para wstała
I, niby obłok wiatrami niesiony,
Krążąc nad falą, wiła się i chwiała.
Z niej pod niebiosa wyrósł słup wzniesiony,
Ale się jeszcze tak przezroczą zdała,
Że kształt jej nie dał się określić okiem,
Że się zdawała z treści swej obłokiem.
„Słup rośnie zwolna, rośnie przed oczyma,
Już grubość masztów przerasta o wiele;
To się zacieśni, to znowu rozdyma,
W miarę jak wodę wciąga w swe gardziele:
Słania się z falą, stopy jej się trzyma,
Nad skronią gęsta chmura mu się ściele,
I coraz ciemniej, coraz szerzej zwisa
A słup wciąż wodę z głębi mórz wysysa.
„I jak krwi chciwa pjawka, co się czepi
Wargi zwierzęcia (gdy które niebacznie
U chłodnej strugi siły swoje krzepi),
Krwią jego gasić swe pragnienie zacznie,
I coraz grubsza, im wpija się lepiej,
Wciąż się rozdyma, choć już wzdęta znacznie:
Tak ta kolumna wciąż rośnie do góry
Wraz z kapitelem wieńczącej ją chmury.
„Lecz gdy się wody napije do syta,
Odrywa stopy od fal, skąd ją ssała,
Pędzi do góry, czołem niebios chwyta
I w deszcz rzęsisty rozlewa się cala:
Co wzięła, wraca ulewa obfita;
Lecz smak swój słony woda postradała.
Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/133
Ta strona została przepisana.
— 129 —