Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/139

Ta strona została przepisana.
—   135   —

W zaroślach skrzydeł brzękiem owad gra zielony,
W kielichu ljany siedząc, kolibryk się kołysze.

Tam słońca żar okrutny, śmierć w parnej atmosferze,
Tu cień i wody szum i chłód i spokój dziczy;
Nieukojonem drżeniem bambusów drżące pierze,
Tysiąca ptaków śpiew, samotność, las dziewiczy.

Chwila to owa, gdy z upałów Esplanady
Chroniąc się w las, Indyanka, matrona puszcz wspaniała,
Wiąże swój hamak pstry u palmy do kaskady,
By go łagodna dłoń wiatru kołysała.

Sama na jego ust gorące całowania
Podaje śliczny tors i toczono kolano,
I mrużąc wieka ócz, dla dziecka pierś odsłania,
Błyszczącą metalicznie, okrągłą pierś miedzianą.

Wtem z pod kokosów liści, między orzechów grona,
Które zieloną szarfą pierś ustroiły w górze,
Ześlizga się powoli gadzina przyczajona,
Zawisła głową w dół na liany gibkim sznurze.

I sunie, sunie niżej, do sieci... jeszcze chwila...
Ku warkoczom Indyanki swój długi ogon zwleka...
Ha! straszny gad do piersi odkrytej się nachyla,
Ha! potwór czuje głód, wąż zapragnął mleka.
(E. Porębowicz).


IV. FRANCYA.

a) Poeci francuscy.
I. Klemens Marot.
1. Do Anny.

Jak jasny słońca promień złoty
Rozprasza cień, co noc nam zsyła,
Tak twa obecność, Anno miła,
Rozprasza wszystkie me tęsknoty.
Gdy cię nie widzę — smutno, nudno!
Gdy się ukażesz — och, inaczéj!
Skąd tak? Samemu zgadnąć trudno,
Chyba, że kocham cię, to znaczy.


2. Ja i ona.

Gdy przez dzień jeden nie widzi mnie ona,
Mówi, że ze trzy dni żyła tęsknotą;