Wy, coście moim członkom nędznie marznąć dali,
Pogrążając mię w krzywdach i udręczeń fali;
Coście wargom spieczonym i pustkom wnętrzności
Dawali żółć za napój, za kęs chleba — kości,
Idźcie w otchłań, przeklęci, by zgrzytać zębami
W przepaściach, odwiecznemi strasznych ciemnościami!...
Niech czoła, z których niegdyś taka radość biła,
Szpeci odtąd śmierć, groza i przestrachu siła!...
Gdy wam dusza strasznemi zgryzotami wzbierze,
Znikąd słowa pociechy... tylko druh, w ofierze,
Miast języka — w ruch puści zęby zgrzytające...
I nigdy wam nadziei nie zaświta słońce!...
O! dla was, potępieńcy, rozpaczą znękani,
Niema śmierci, ostatniej rozbitków przystani!...
Co od dymu skorzej leci?
Chyba płomień, który świeci,
A od światła
wiatr przecie...
Wiatr... zwycięzcę ma w kobiecie,
Ona szybsza nieskończenie,
Niż dym, wichry i płomienie.
(J. A. Święcicki).
Pójdź, zobaczyć, moje życie,
Czy tej róży, co o świcie
W szkarłat się do słońca stroi,
Już pod wieczór w fałdach szaty
Nie pobladły barw szkarłaty
I krasa podobna twojéj!
Ujrzysz, moje ty kochanie,
Co się z różą przez dzień stanie:
Jak przemija wdzięków pora!
O naturo!... tyś nie matka,
Gdy takiego życie kwiatka
Trwa od rana do wieczora!...
A więc zawierz mi, jedyna,
Gdy twój rozkwit już zaczyna
Szerzyć wkoło blask uroczy,
Czerp z miłości swej źródliska,
Bo jak róży — starość blizka
Twoich wdzięków blask zamroczy
(J. A. Święcicki).