Jakby za życia mego, wiecznie się złączycie...
Lecz jeśli to żelazo odbierze mu życie,
Nie wzdrygaj się na widok zwycięskiego wieńca,
Ani chciej mi wyrzucać śmierci oblubieńca..
Teraz przeklinaj losy i ziemię i nieba,
Lecz po bitwie o zmarłym już myśleć nie trzeba.
Zostań tu z nim na chwilę; ale czas upływa,
Wnet wrócę, pójdziem razem, gdzie nas honor wzywa.
Kuryacyusz. Ja ścierpię, żeby cudze zasługi odniosły
Te nieśmiertelne laury, które dla mnie wzrosły?
Lub żeby mi kraj cały wyrzucał niemęstwo:
Że gdybym ja był walczył, onby miał zwycięstwo?
I miłość tak zatłumi bohaterską cnotę,
Bym tyle dzieł przez taką zakończył sromotę?
Albo! twego wyboru nie zdradzę nikczemnie,
Zwyciężyć, zginąć możesz, lecz zawsze przezemnie!
Losów twoich przez moją nie zawiodę winę,
Lub żyć będę bez zmazy, lub chwalebnie zginę.
Kamilla. Nie wzdryga się twe męstwo, kiedy miłość zdradza?
Kuryacyusz. Pierwsza nademną kraju, niźli twoja władza.
Kamilla. Więc twój oręż dla kraju krwią brata się zmaże,
A siostrze męża wydrze?
Kuryacyusz. Tak srogi los każe,
Zrywa związki: tak chcecie, i Albo i Rzymie,
Że zniknąć musi słodkie siostry, brata imię.
Kamilla. Przyjdziesz więc, okrutniku, z zwycięskim orężem
I zechcesz moim zostać, bratobójco, mężem V
Kuryacyusz. Ach! zapomnijmy o tem, w tej losów kolei
Mogę cię tylko kochać bez żadnej nadziei...
Cóż to? płaczesz, Kamillo?
Kamilla. Mamże łzy ocierać,
Kiedy mi każe srogi kochanek umierać?
Wtenczas, kiedy mi wiarę miał przysiądz wzajemną,
Zdradza ją i grób razem otwiera przedemną?
Zawzięty na mą zgubę, mówi, że mi sprzyja,
Kocha mię, dzikie serce! kiedy mię zabija.
Kuryacyusz. O! jakże płacz kochanki głęboko przenika!
Najmocniejszego dotąd nie znałem języka.
Jak ten widok rozrzewnia, jak siły odbiera!
Niechętnie się mój umysł stałością opiera.
Nie łam cnoty rycerskiej przez zbyteczne żale
I nad łzami, Kamillo! daj zwycięstwo chwale.
Mamże podle ustąpić przed nieprzyjacielem
I więcej być kochankiem, niż obywatelem?