Przynajmniejby Rzym Albie nieco później służył!
Niechajby był zostawił przy czci mój wiek stary,
Niechby umarł. Wszak ojciec godzien tej ofiary!
Obywatel ojczyznie krwią powinność płaci;
Ile jej kto oszczędza, tyle sławy traci:
Każda chwila od czasu sromotnego czynu
Głębiej piętnuje hańbę na ojcu i synu...
Razem ze krwią zbrodniarza wieczny wstyd zagładzę.
Wszakże nad niecnym synem mam ojcowską władzę.
Wykonam na nim zemstę sprawiedliwą, krwawą,
Pozna świat, jak się brzydzę tak niegodną sprawą!
Tak! dowiodę, gdy stanie przed mojem obliczem,
Że kto prawdziwie kocha, u tego śmierć niczem...
Naganiasz moją boleść, występną mianujesz,
Tem milsza mi, im więcej goryczy w niej czujesz.
Ujrzysz, nieludzki ojcze! jak umysł niewieści
Z okrucieństwem wyroków porówna boleści.
Niestety!... któryż kiedy los nieubłagany
W jednej chwili tak nagłe przybierał odmiany?...
Już radości, już smutku cios na mnie wymierzył,
Aż nareszcie śmiertelnym pociskiem uderzył.
Nie dość na tem, że stratę i łzy za nic ważą,
Jeszcze w dniu tak okropnym cieszyć mi się każą!
Po tak wielkiem nieszczęściu, po tak wielkiej stracie
Łzy sromotą, westchnienie zbrodnią nazywacie!
Okrutni! każą szczęście wynosić pod nieba
I żeby być wspaniałym, dzikim być potrzeba.
Nie znam twoich cnót, ojcze! stanę się wyrodną.
Powiedz, szlachetny bracie, żem siostrą niegodną.
Gdzie za cnotę uchodzi mieć serce ze skały,
Tam moja słabość prawo daje mi do chwały.
Jaż to mam tłumić boleść! precz obawa próżna,
Utraciwszy już wszystko, czegóż się bać można?
Na nic już względu nie mam, niczem się nie strwożę.
Nie zadrżę, stanę przed nim i żal mój nasrożę.
Kląć będę to zwycięstwo, które w Rzymie głoszą,
Obrazić go, rozgniewać — będzie mą rozkoszą.
(L. Osiński).