Lecz teraz, aby nowe wykonać zamiary,
Nową bierze postawę i nowe maszkary.
Zuchwałość, przemysł, sztuka sprężyn swych porusza
I daje tej potworze postać Gwizyusza[1]),
Owego Gwizyusza, Francyi tyrana,
Naczelnika spiskowych, króla swego pana,
Który po śmierci nawet możny, niespokojny,
Nurzał całą Francyę w okropnościach wojny.
Straszliwym hełmem okrył wyniosłą swą głowę,
Żelazo trzymał w ręku do mordów gotowe;
W piersiach jogo widoczne były owe rany,
Któremi niegdyś w Blois był zamordowany,
A krew, która się z onych potokami lala,
Zemsty na Walezego wzywać się zdawała.
W tymto smutnym ubiorze wymierza swe kroki
I wśród ciszy, którą sen sprawuje głęboki,
Przychodzi do Clomenta pustyni odludnéj.
Zabobon, uprzedzenie tudzież fałsz obłudny,
Dzika gorliwość, co swój zapał rozpościera,
Czuwała u drzwi jogo i one otwiera.
Wchodzi i głosem pełnym powagi i groźby:
Bóg, rzecze mu, wysłuchał twe gorące prośby;
Lecz czyż od gorliwości twej i przywiązania
Otrzyma tylko skargi i próżne wołania?
Bogu, co wspiera Ligę, innych ofiar trzeba;
Od ciebie to zależy, o co prosisz nieba.
Gdyby niegdyś ta Judyt, co kraj swój zbawiła,
Łzy tylko swojo była Bogu poświęciła;
Gdyby się życia swego straty obawiała,
Byłaby Betulię w popiołach widziała.
Oto jest święty przykład do naśladowania,
Oto ofiara godna twego powołania.
Ale widzę twarz twoją wstydem zrumienioną;
Spiesz się, biegnij i ręką we krwi poświęconą,
Wywracając tron, który zbrodnie zbudowały,
Mścij się za Rzym, za Paryż, za mnie i świat cały.
Walczyusz zabójstwem zbył się mnie niegodnie,
Karzmy tymże sposobem króla togo zbrodnie.
Lecz stając się zabójcą w kościoła potrzebie,
Co jest zbrodnią dla niego, zasługą dla ciebie.
W sprawie Boga krok każdy staje się godziwy,
Zdrada wtedy chwalebna i mord sprawiedliwy.
Co mówię? niebo każe zabić tę poczwarę
I twym rękom tę świętą powierza ofiarę:
- ↑ Henryka Gwizyusza, zwanego Kresowatym (Balafró), zamordowanego w Blois z woli Henryka III.