Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/19

Ta strona została przepisana.
—   15   —

I stąd w Atlanta przyszłam tu postawie,
Abym pewniejszą była mej zdobyczy.
Lecz gdy z lichemi życzysz zerwać szały,
Słusznie się teraz dowiedz prawdy całéj.
Ta piękna, która jedna godna była
Z twych ust miłości przysiąg słyszeć słowa:
Ta, której sprawą krzywych potęg siła
W Atlanta więzach dłużej cię nie chowa [1]),
Dziś ci cudowny pierścień ten przysyła,
A z nim i serce była dać gotowa,
Gdyby wiedziała, że .ten dar z jej łona
Zbawienia twego, tak jak on, dokona.“
Dalej mu miłość ona rozpowiada,
Jaką ku niemu plonie panna łzawa;
Jak po jej stronie wierność jest, a zdrada
Po tej, co cudze przywłaszczyła prawa.
Słowem, posłanka owa tak nielada
Chytrze ku zgubie przeciwniczki stawa,
Że wreszcie Rożer, oburzeniem zdjęty,
Do swej Alczyny dziwne uczuł wstręty.
Wstręty! A przecież dotąd ją jedynie
Kochał! Lecz zawsze było tak i wszędzie,
Że gdy czar jaki odczynieniem zginie,
Wnet się ten trzeźwym staje, kto był w błędzie.
Tu się zaś jasnem stało, że w Alczynie
Pięknego niema nic i nic nie będzie,
Owszem — od głowy aż do stóp swych cala
Poczwarą była, choć się cudną stała!
Jak dziecię, które smaczny owoc w krzaki
Schowa na dalsze później ucztowanie,
I zapomniawszy o nim, w czas niejaki
Tamże go szuka i niespodziewanie,
Zamiast miłemi cieszyć się przysmaki,
Skoro ten owoc zgniłym wskroś zastanie,
Głośno złorzecząc zawiedzionej chuci,
Znagla go porwie w garść i precz porzuci, —
Tak Rożer, skoro dobrej wróżki radą
Poszedł Alczynie w oczy spojrzeć, ani
Przewidzieć mogąc, że w ćmę pierzchnie bladą
To, co mu blaskiem piękna wzrok tumani, —
I gdy pierścieniem błysnął — o szkarado!
Cóż wtedy znalazł zamiast pięknej pani?
Oto — że oczy ludzkie nie widziały
Baby tak sprośnej, ani tak zgrzybiałéj!
Łeb miała siwy boska ta Alczyna,
A też w kołtunów licznych zdobny śmiecie,

  1. Jest to napomknienie o zniszczeniu zaczarowanego pałacu, w którym Atlas więził Rożera