Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/190

Ta strona została przepisana.
—   186   —
2. Pigmalion (scena liryczna).
Rzeźbiarz Pigmalion, wykończywszy posąg nimfy Galatei, którą pod względem piękności zrównał z Wenerą, czuje przygnębienie straszne, boleje nad upadkiem swego talentu, do niczego bowiem nowego zabrać się nie może. Nie pojmuje własnego stanu:


Ani skry geniuszu we mnie nie zostaje!
Młody... przeżyłem siebie, straciłem me siły...
Lecz co za ogień wkradł się w moje żyły?
Że się cały gorzeć zdaję...
Jakże w oziębłej myśli, w dowcipie stępionym
Czująż się te poruszenia?
Te namiętności nagłe uderzenia?
Podlegaż człek tak szybko odmianom szalonym?
Ta niespokojność okrutna,
Która duszę moją trawi...
I ta nadzieja smutna,
Której umysł przyczyny sobie nie wystawi...
Bałem się, by w podziwieniu
Własnego mojego dzieła
Rozpacz mię jaka nie wzięła
O innych robót dalszem powodzeniu:
Schowałem je pod zasłonę
I ręce moje śmiały
Zakryć swój zaszczyt cały
I tę wdzięczną pamiątkę odłożyć na stronę?
Nic mi to nic pomogło przejrzenie subtelne,
Smutniejszy odtąd jestem, lecz nie mniej leniwy.

Lecz jak mi drogie jesteś dzieło nieśmiertelne,
Jak-em z tobą jest szczęśliwy!
Gdy mój dowcip darmo się będzie sposobił,
By co mnie godnego zrobił;
Wtenczas się pokażę światu,
I rzeknę: nieszczęście mi sławy nie odjęło,
Bo oto jest dawne dzieło
Pigmaliona warsztatu.

Ach, Galateo! kiedy smutną próbą
Nic wcale dla mnie nie będzie na świecie,
Ty mi zostaniesz przecie
I będę się cieszył tobą.

Przybliża się do zasłoniętego posągu, chce zdjąć zasłonę, zrazu cofa się z przestrachem, ale nabrawszy śmiałości, staje przed statuą, wypowiadając swoje dla niej uwielbienie. Pragnąłby coś w posągu poprawić, ale za pierwszem uderzeniem dłuta, doznaje wrażenia, jakby godził w ciało żywe. Tak ciało piękne, ale brak mu duszy. Gotów własną oddać, byleby Galatea żyła; ale nie... wtenczas nie mógłby odczuć, czem dzieło jego zostało. Modli się więc do Najwyższej Istoty, by jak wszystko do bytu powołała, tak i ten marmur iskrą życia natchnęła.