Pyszny niegdyś obelisk leży między zioły,
Chwast wspaniałą kolumnę okrążył napoły;
Gęsta wzrosła krzewina i paprocie płone,
Które się albo wznoszą lub schylają w stronę,
Które na rozwalinach lekkie wiatry siały!
Figa, drzewo oliwne bliżej się przybrały,
I kiedy się do gruzów ich korzeń przypina,
Niszczą ciosem ostatnim dzieło Rzymianina.
Tak, giętkie Winogrady, gałęziste bluszcze,
Nakoło tych ułomków w ciemną rosną puszczę,
I gdy się w różne kształty przy nich naginają,
Albo zdobią ich starość, albo zakrywają.
(Franciszek Karpiński).
Lecz już donośnym głosem trąba się odzywa;
Rwie się ognisty rumak do boju ochoczy,
Kopie nogą, stal żuje, białe piany toczy.
Na te krzyki rycerzów, na ten odgłos wojny
Drży, dziwi się i waha jeleń niespokojny,
Czy swoim szybkim biegiem łowców ma unikać?
Czy dostać i walecznie z nimi się potykać?
Bezpieczniej-li zdać życie wśród naglącej trwogi
Na uzbrojone czoło lub na lekkie nogi?
Raz go zdejmuje bojaźń, drugi raz — odwaga;
Chwieje się długo; bojaźń nakoniec przemaga.
Zrywa się, rusza, śpieszy i lekkim poskokiem
Przebiega w chwili przestwór nieścigniony okiem;
Las, psy i trąba za nim daleko zostały.
Wolny wreszcie wypada w pole rumak śmiały,
Rozgania się, wypręża i piersiami swemi
Porze świszczące wiatry zniżony ku ziemi.
Na nim pędzi myśliwiec jak wicher burzliwy,
Przygięty, twarzą niemal dotyka się grzywy,
Drze się przez gęste krzaki, przelatuje łany,
A za nim czarne kurzu toczą się tumany.
Jeleń tymczasem leci. Za nim psy po lesie
Biegną w ślad cząstek lekkich, które wiatr im niesie,
A gdzie piętna stóp ujrzą na piasku utkwione,
Przykładają swe do nich nozdrza rozognione.