W niebo, skąd przyszedł, zrywa się skrzydlaty,
A choć pogląda na piękności cudne,
Rozkoszne oku, okrutnie ułudne, —
Dąży z prawzorem zlać się poza światem.
Wszystko, co ziemskie, znikome, — jak sądzę, —
Nie zadowolni mędrca, ni zachwyci,
Ni zmienna miłość opląta go w siéci.
Katowie duszy, wyuzdane żądze,
Nie są miłością. Miłość doskonali
Ducha na ziemi, w niebie go krysztali. (L. Siemiński).
Życie miłości mej — nie serce moje,
Bo miłość moja k’tobie bezserdeczna
Tam wionie, gdzie przed obłędem bezpieczna,
Gdzie przed płochością zamknięte podwoje.
Miłość, duch Boga, za niebios pokoje
Nim wyjdzie; — wzrok mi stali, o słoneczna;
Przez twą cielesność owa światłość wieczna
Przeziera; patrzeć w nią w tęsknocie roję.
Jako od ognia żar, podobnie trudno
Piękno oddzielić od nieśmiertelności;
Toż ja, gdy ludzką z siebie myśl otrzęsę,
W oczach twych raju widząc postać cudną, —
By wrócić, gdzie był pierwszy mej miłości
Wyświt, oczyma śpieszę pod twą rzęsę. (E. Porębowicz).
Z ziemi w piekielne spuścił się kwatery,
Dwojga więziennych miejsc odwiedził niwy
I po promieniu myśli doszedł żywy
Do Boga i zniósł ogień z nieba szczery.
Meteor, z górnej promieniejąc sfery,
Ślepym przedwieczne rozjaśnił nam dziwy
I miał nagrodę, jaką świat ten krzywy
Karmi powszechnie swoje bohatery.
Nie było tobie, Dante, dziękowania
Od niewdzięcznego, kramarskiego ludu,
Co jedno sprawiedliwym się nie kłania.
Lecz niechaj przyjdzie mnie takiego trudu
Zażyć śród takiej wielkości wygnania,
Świata się zrzekę dla takiego cudu. (E. Porębowicz).
Na schyłku dni mych, przez burzliwe morze
Zawijam w kruchej łodzi do ostoi