Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/222

Ta strona została przepisana.
—   218   —

Na chwilę byli głośni, — a w wiek oniemieli!..
Żyjący! Gdy śmierć do was w trupiej zajrzy bieli,
Każdy ją z drżeniem wita; lecz król ziemi po to
Wznosi się, by najniżej padł z koroną złotą.
Dla wielkich krwi szafarzy — sroższy sędzia w górze!
Gdy dusza z nich ulata, trup — w marnej purpurze
Układa się — i czuje, gdy śmierć innych cicha,
Jego trumnę pień drzewa, lub skała rozpycha;
I sęp od grobów takich — drżący, siada zdala...
Czem sułtan jest po śmierci ? — Kret proch tego kala,
Kto państwo tu posiadał, piął się na szczyt chwały;
W szkielecie, co tu rządził, świat deptał — zuchwały,
Pantera swój przypłodek hoduje złowrogi!“
Zim — wściekły, cisnął czarą o marmur podłogi.
Lecz, by salę oświetlić, właśnie przyniesiono
Na stół bogatą lampę, misternie rzeźbioną
Na Sumatrze, w złotników przesławnych krainie.
[ oto — blask słoneczny po sali z niej płynie.
Zim woła: „Otóż — światło przynajmniej jest z nami!
Te sfinksy są Erebu i nocy synami!
Ta czara, ciągle pijąc, w szał wpadła powoli.
Ty, lampo, ty, co w świetnej żyjesz aureoli,
Uśmiechem rozweselasz uczty woniejące,
A gdzie wejdziesz, tam naraz wschodzi jasne słońce,
Głos twój brzmi pewno, jako pieśni jutrzni wieszcze!
Zanuć mi coś takiego, czego nie znam jeszcze.
0, przemów, lampo rajska, wiej radość mi w łono!
Tę czarę i te sfinksy — piekła niech pochłoną!
Gdyż w oczach sfinksów — kłamy, w winie czary — zdrad
Lampa, na rozkaz króla, w te słowa zagada:
„Gdy losy Tyr, Babilon i Bion mu dały,
Tezejowi skradł Delfy, lwom Atos wspaniały;
Gdy Ganges niósł mu haracz, Teby skroń schyliły,
Ninus, ów bratobójca — schodzi do mogiły.
Złożono go, tamecznym zwyczajem, głęboko,
W bezdni czarnej, gdzie nic już, nic nie dojrzy oko.
Gdzie? Nikt nie wie. Głąb czarna, bez dna ziemi łono.
I człowiek — stal się widmem. Gdyby w bezdeń oną
Mógł śmiertelnik żyjący zajrzeć choć zdaleka,
Obaczyć grób samotny owego człowieka,
Co tu był tem, czem w burzy zygzag piorunowy,
To znalazłby, na miejscu tej monarszej głowy,
Nieco prochu i kości szczyptę spopielałą.
Adamowi — Kainem widmoby się zdało.
Jaszczurka drży, gdy czasem zbliży się, zaśmiała,
Tam, gdzie leży obrzydła ta zgnilizna ciała.
Tak śpi pogromca Ninus. Czeka na coś może...
I śmierć tu wchodzi czasem, schyla się nad łoże,