Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/235

Ta strona została przepisana.
—   231   —

Bo to niewieścia postać w kształtach cherubina;
Gdyż ten lud duchów, pełna miłości rodzina.
Co w modłach wiecznie czuwa przy nas, huf ochrończy,
W świętej miłości czyste swe istoty łączy. —
Ongi Anioł Rafael pod drzewy rajskiemi
Tę słodką tajemnicę odkrył dzieciom ziemi.
Lecz z żadnej z sióstr stworzonych ku radości bratniej
Nie była radość w Niebie jako z tej ostatniej.


Niebianie przestrzegają Eloę, aby się miała na baczności, gdyż i aniołowie upadają; radzą jej, by nie odwiedzała ostatniego z trzech kręgów nieba. Eloa tam właśnie zaszła i spotkała cudnie piękną, lecz omgloną postać anioła ciemności, który ją ujął opowiadaniem o sobie.


„Jam jest ten, co obudzą miłość sam nieznany.
Na człowieku-m wsparł państwo me, co żarem bucha,
Na pożądaniach serca, na snach jego ducha,
Żądzach ciała, pociągów tajemniczych mocy,
Na skarbach krwi, na spojrzeń potędze. — Ja w nocy
Wywołuję namiętny szept sennej małżonki;
Dziewczę uczy się szczęsne snuć błogich kłamstw mrzonki;
Ja po dniu je pocieszam czarem nocy ciemnych,
Jam jest król tajemniczy miłości tajemnych.
Ja łączę serca, twarde rozrywam łańcuchy,
Jak motyl z upylonem skrzydłem, co na puchy
Traw wzruszonych rozsiewa kwiatów mirjady,
Niosąc miłość bezpieczną, bez łez, cierpień, zdrady.
Jam z rąk Stwórcy twór slaby wydrzeć się ośmielił;
Wbrew jego woli — jam z nim przyrodę podzielił;
Niech on dumny różowym dniem i jego wrzaskiem
Kryje złociste gwiazdy pod słonecznym blaskiem;
Dla mnie cień niemy, — ziemi ja z mojej skarbnicy
Daję rozkosz wieczorów, dobro tajemnicy. —
Mo żeś z Anioły z Nieba zleciała jasnego
Podziwiać, jak rozkosznie moje noce biegą?
Znaszże ich skarby, cuda, co śród tych padołów
Towarzyszą czuwaniom ciemności Aniołów?
Ledwie na widnokręgu w przestrzeni bladawéj
Chwiejąc się krasne słońce opuści murawy,
My, duchy niezliczone, lecimy śród cieni,
Strząsając ciemne włosy w powietrznej przestrzeni;
Wówczas to wonna rosa spada aż do ranku
Na kwiaty pomarańczy, i bzu i tymianku.
Przyroda — na me prawa baczna — w nocnej ciszy
Przyjmuje mię z miłością, słucha mię, mną dyszy,
Znów staję się jej duszą, — i, by słodkie plany
Spełniać — z głębi żywiołów zrywam lud poddany.
Zwykłych spółuczestników mej nocnej biesiady
Z piosenką się na ucztę gotują gromady.