Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/240

Ta strona została przepisana.
—   236   —

I prochy, gdy chcę, wstają, by mi proroczyły;
Jestem wielki, pod stopą mam ludów mrowiska,
Dłoń moja pokolenia stwarza i w grób ciska.
Niestety! jestem, Panie, samotny, choć silny,
O, dozwól mi już zasnąć snem ciszy mogilnej!

„Niestety! Znam też wszystkie niebios tajemnice,
Napełniłeś potęgą swych lez mą źrenicę;
Na rozkaz mój noc mroków swych zdziera zawoje;
Me usta według imion gwiazd zliczyły roje,
I skoro na firmament przyzwę którą giestem
Każda śpieszy pokornie, mówiąc: „oto jestem!“
Kładę obie me dłonie na chmur czarne czoła
I wysuszam w ich łonach źródła burz dokoła;
Skinę — i grody całe chłoną piasków fale;
Skrzydłami uraganów gór olbrzymy walę;
Ma noga nad przestrzenie silniejsza jest w drodze;
Wody rzek murem stają, kiedy ja przechodzę,
I olbrzymi głos morza milknie przed mym głosem.
Gdy lud praw potrzebuje, lub gnie się pod ciosem,
Wznoszę oczy ku niebu, duch twój mnie owiewa;
Ziemia drży cała wówczas, słońce się zaćmiewa.
Anieli mi zazdroszczą, lecz gną się przed żywym,
A jednak ja, o Panie, nie jestem szczęśliwym;
Z twej woli-m się zestarzał, samotny, choć silny,
O, dozwól mi już zasnąć snem ciszy mogilnéj!

„Od owej, gdy w pasterza duch twój wstąpił, chwili
Ludzie: ..On nam jest obcy", pocichu gwarzyli
1 spuszczali źrenice przed ogniem mych oczu,
Coś więcej, niż mą duszę, widząc w ich przezroczu.
Widziałem, jak schły źródła miłości, przyjaźni;
.Dziewy kryły oblicza, lękając się kaźni.
Owinąwszy się wtedy w obłok niedostępny,
Szedłem przed ludem, smutny, sam wsławię posępnéj,
I mówiłem do siebie! „Czegóż chcieć mi jeszcze?“
By śnić u łon zbyt ciężkie czoło moje wieszcze,
Dłoń ma przeraża dłonie, których się dotyka,
Pioruny na mych ustach, w głosie burza dzika;
To też, zamiast mię kochać, lud z trwogą tajemną,
Gdy otwieram ramiona, w proch pada przede mną.
Panie! żyłem dość długo, samotny, choć silny,
O, dozwól mi już zasnąć snem ciszy mogilnéj!

A lud czekał — i w trwodze, że kaźń spadnie sroga,
Nie śmiał patrzeć na górę zazdrosnego Boga:
Bo, gdy tylko wzniósł oczy, skraje czarne chmury
Drgały wnet — i zdwajał się grzmotów huk ponury,