Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/261

Ta strona została przepisana.
—   257   —

— A czy ona ma dzieci?
Stefan  (wahająco).Ma.
Prosper.  To nieszczęśliwa!
Żal za nią, za sieroty, duszę mi przeszywa!
Stefan.  Może zabrać...
Prosper  (silnie).A ojciec!...
(spokojnie).Jakiś niedołęga,
Który uczuciem swojem daleko nie sięga....
Bo gdyby kochał dzieci, byłby miłym żonie!
Ja też wcale nie jego żałuję i bronię;
Lecz tej biednej kobiety i ciebie, mój drogi,
Was, co się narażacie na gniew świata srogi;
Choć ni ona, ni ty się nie domyślasz, bracie,
Z jak ciernistego drzewa krzyż swój wyrzynacie,
I jaka to samotność straszna, nieprzebyta,
W łono waszej występnej miłości zawita!
Stefan.  Lecz samotność we dwoje...
Prosper.  Gorszą jest o wiele;
To loch, w którym zamknięci dwaj nieprzyjaciele.
Boć znana rzecz, że związek ten, niepoświęcany,
Zaczasem się zamienia w sromotne kajdany,
W których zakute serca, po przebytym szale,
Zcicha wzajemne sobie wyrzucają żale.
Stefan.  Moje serce nic nigdy wyrzucać nie będzie.
Prosper.  Być może. Ale ona będzież, po tym błędzie,
Na ostatnią chłopiankę patrzeć bez łzy w oku,
Co idzie śmiało, dumnie, przy mężowskim boku?
Gdziekolwiek wiarołomne skryjesz z nią pożycie,
Wszędzie ona wzrok spuści i zapłacze skrycie;
Widząc, że dobry człowiek każdy od niej stroni
I nie odkryje głowy, przechodząc koło niéj.
Biednaż ona!... Jej oko, błądząc po błękicie,
Za straconym pokojem ustawicznie goni
I ustawicznie zwraca się w tę stronę świata,
Gdzie jej własna, poczciwa, dymi bez niej chata;
Gdzie weszła jako panna czysta i pobożna...
A teraz czeka na nią komora przydrożna,
Gdzie w oczach towarzysza czyta wyrzut srogi
Za to, że mu się stała ciężarem u nogi.
Stefan.  Nie! To kochanek, który daje tej kobiecie
To, czego szuka łzawe oko jej po świecie.
Prosper (do Gabryeli). Czy myślisz, że kochanka ona uszczęśliwi?..
Nie, on tem nieszczęśliwszy jest, im kocha żywiéj;
Im więcej czci prawdziwej w uczucie swe złoży,
Tem go zazdrosna pamięć dręczyć będzie srożéj;
Bo niechaj co chce będzie, przeszłość się nie zmienia,
Ona dzieliła przedtem cudze uniesienia!