Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/277

Ta strona została przepisana.
—   273   —

Tyś stworzy! lilii biel, łkań pełną, smutku, łez,
Która kołysząc się na smętnem westchnień morzu,
Przez lazurowe mgły, nad widnokręgów kres
Ku księżycowi mknie, co roni łzy w przestworzu.
Hozanna! Ojcze nasz, z kadzielnic, z dźwięków lir
Za cudny ogród ten na naszych nędz padole!
Hozanna! — echem brzmi mistyczny nocy kir,
Namiętny zachwyt ócz i światłość w nimbów kole!
Lecz, Ojcze, większy dźwięk, żeś twórczym swoim tchem
Dał ziemi kielich ów czarodziejskiego kwiatu,
Co balsamiczną woń ukrywa w łonie swem
Dla wieszczów, których już znużyło służyć światu.
(Miriam).






XXXIV. Paweł Verlaine.[1]

Psalm (Z „Sagesse“).

Tyś mię, o Panie, ranił swą miłością,
I dotąd jeszcze rana ma się krwawi —
Tyś mię, o Panie, ranił swą miłością!

O Panie, bojaźń twa mię uderzyła
I dotąd jeszcze ogień jej mię pali,
O Panie, bojaźń twa mię uderzyła...

Roztop mą duszę w falach twego wina,
Zlej moje życie w chlebie twego stołu,
Roztop mą duszę w falach twego wina!

Oto krew moja, której nie wylałem,
Oto me ciało niegodne boleści,
Oto krew moja, której nie wylałem!

Oto me czoło od wstydu czerwono,
Na ubóstwionych twoich nóg podnóże,
Oto me czoło od wstydu czerwone....

Oto me dłonie, co nie pracowały
Na wonną mirrę, na gorący węgiel,
Oto me dłonie, co nie pracowały!

Oto me serce, co napróżno bilo,
Aby u cierni boleć kalwaryjskich,
Oto me serce, co napróżno biło!


  1. Przypis własny Wikiźródeł Paul Verlaine.