Z tych pirenejskich oto krawędzi,
Gdzie wzrok dosięże, gdzie myśl popędzi,
Mrowisko ludu nadciąga w krąg;
Chwałą śpiewaka naród dziś dumny,
Wnet u spiżowej onej kolumny
Sypną się wieńce z tysiąca rąk!
Słuszne te hołdy, te wieńce chwały,
Przez ciebie język nasz zmartwychwstały
Błyszczy z wiekowych otarty skaz:
W takt mu Atlantyk wtórzy wspaniale
I wód śródziemnych wtórzą mu fale:
Wielki Jaśminie! tyś pomścił nas!
(S. Duchińska).
W Arlezyi przed laty
Żyła cudna królewna,
Kwiat uroczy nad kwiaty,
Jak lilijka powiewna.
Cesarz rzymski rzekł do niéj:
„Patrz, ja cierpię i płaczę!
Weź koronę z mej dłoni!“
Na to ona: „Zobaczę“.
„O gwiazdeczko ty biała!
Duszę oddam ci własną
Za ten płomień, co pała
Z twego czoła tak jasno!
Rozkaż, wszystko uczynię,
Dam, co człowiek dać może;
Gdy nadzieja mnie minie,
Chyba w grób się położę!“
„Zadość tobie niech będzie,
Dam ci rękę z tym krajem;
Lecz miej, panie na względzie,
O co proszę nawzajem.
Przez opoki Trebonu
Przez Kraony pustynio
Niech do mego tu tronu
Zdrój Wokluzy dopłynie“.
Rzymski cesarz rad w duszy,
Nie żałować mu trudu;
Sam w te pędy wyruszy,
Sto tysięcy gna ludu.
Jedni schwycą łopaty,
Drudzy dalej do młota;
Pan nie szczędzi zapłaty:
Żwawo idzie robota.
Dnie i noce w niej płyną,
Mozół ludzki wytrwały
Równa góry z doliną,
Zmiata z drogi zawały.
Łamie twarde opoki,
Suszy stęchłe bagniska;
Gdzie las szumiał głęboki,
Już słoneczko połyska.
Przez zielone Alpille,
Przysłonięto mgłą ciemną
Rów przekopan; za chwilę
Już nim wody popłyną.
Nie żal srebra ni złota,
Ni mozołu ni trudów;
Dokonana robota:
Oj! będzież-to cud cudów!
Otóż w jasny poranek
W artezyjskie tam mury
Przez królewny krużganek
Zdrój potoczy się z góry.
Lud wesoło przypada,
Chmarą pędzi tak liczną;
Niby owiec gromada
Pije wodę kryniczną.
Cesarz głowę pokłoni
Przed królewną swą piękną:
„Bądźże moją! rzekł do niéj,
Zwarte rygle niech pękną!
O! gwiazdeczko ty biała!
Rozsiej blaski urocze;
Gdy Wokluza zbyt mała,
Wnet Erydan przytoczę“.