Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/285

Ta strona została przepisana.
—   281   —

Dziadek. Tak dawno już nie widziałem mej córki!... Wziąłem ją za ręce wczoraj wieczór — i nie widziałem jej!... Nie wiem już, co się z nią dzieje... Nie wiem już, jak ona wygląda... Nie znam już jej twarzy... Musiała się już zmienić w ciągu ostatnich tygodni?..; Czułem pod rękami drobniutkie kostki jej policzków... Ciemności już tvlko między nią i mną, mną i wami wszystkimi!... To już nie jest życie.. to nie życie — takie istnienie!... Stoicie tu przedemną wszyscy, z oczyma otwartemi, patrząc na me oczy zamarłe, i żadne z was nie ma litości!... Nie wiem, co mi jest... nie mówi się nigdy tego, coby należało powiedzieć... a gdy się rozmyśla, wszystko jest przeraźającem... Ale dlaczego teraz znów nie mówicie?
Wuj.Cóż ojciec chce, abyśmy mówili, skoro ojciec nie chce nam wierzyć?
Dziadek. Boicie się, żeby się nie zdradzić!
Ojciec. Ależ niech ojciec raz wreszcie będzie rozsądnym!
Dziadek. Oddawna juź wszyscy kryją tu coś przedemną!... Coś zaszło tutaj w domu... Ale zaczynam pojmować teraz... Zbyt długo mię oszukiwano! Więc wy myślicie, że nigdy niczego się nie dowiem? Są chwile, w których jestem mniej ślepym od was, rozumiecie?... Czyliż od tylu, tylu dni nie słyszę ciągłych waszych szeptów, jakgdybyście się znajdowali w domu powieszonego? Nie śmiem powiedzieć tego, co wiem, dziś wieczór... Ale ja dowiem się prawdy!... Będę czekał, aż mi powiecie prawdę; ale oddawna już znam ją, pomimo ukrywali waszych! I teraz czuję, że wszyscy jesteście bledsi od umarłych.
Trzy córki. Dziadziu! dziadziu! Co ci jest, dziadziu?
Dziadek. Nie o was mówię, moje córki, nie, nie o was to mówię... Wiem dobrze, iż wy powiedziałybyście mi prawdę, gdyby ich nie było koło was!... A zresztą, jestem pewny, że oni i was także zwodzą... Zobaczycie, moje córki, zobaczycie!... Czyliż nie słyszę, jak wszystkie trzy szlochacie?
Wuj. Ja nie zostanę tutaj.
Ojciec. Czyżby, istotnie, żona moja tak źle się miała?...
Dziadek. Nie próbujcie mię dłużej oszukiwać; zapóźno teraz; wiem prawdę lepiej, niż wy!...
Wuj. Ależ, nareszcie, i my przecież nie jesteśmy ślepi!
Ojciec. Czy ojciec chce wejść do pokoju swej córki? Zachodzi tu jakieś nieporozumienie, jakaś omyłka, której wreszcie kres położyć należy. Chce ojciec?
Dziadek. Nie, nie; nie teraz... nie jeszcze..
Wuj. Widzi ojciec zatem, że ojciec jest nierozsądny.
Dziadek. Nie można wiedzieć nigdy wszystkiego, czego czło¬ wiek nie zdołał wypowiedzieć w ciągu życia!.. Któż to robi ten szmer ?
Najmłodsza, córka. To lampa drga tak, dziadziu.
Dziadek. Zdaje mi się, że jest bardzo niespokojna... bardzo niespokojna...