Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/287

Ta strona została przepisana.
—   283   —
światło z sąsiedniej komnaty wpada do sali, na progu zjawia się siostra miłosierdzia, w czarnej sukni i chyli się, robiąc znak krzyża, aby zwiastować śmierć chorej. Wszyscy pojmują i po chwili niepewności i przestrachu, wchodzą do pokoju pogrzebnego, podczas czego wuj usuwa się grzecznie u progu, aby zostawić przejście trzem dziewczętom. Ślepiec, zostawszy sam, podnosi się i niespokojnie porusza poomacku dokoła stołu w ciemnościach).


Dziadek. Dokąd idziecie? — Dokąd idziecie? — Zostawiły mię samego, samego, samego!
(Miriam).

Mamy w naszym języku »Wybór pism dramatycznych« M. Maeterlincka, przełożony i obszernym wstępem krytycznym poprzedzony przez Zenona Przesmyckiego (Miriama). Warszawa, 1894.




II. Emil van Arenbergh.

1. Zawsze.

Podczas gdy ty, chwilowo zagoiwszy rany,
Wesoło pędzić będziesz dni jasne, łaskawsze,
Ja pójdę sam, unosząc w duszy skołatanéj
Pierwszej mojej miłości zwłoki coraz krwawsze.

Lecz jako ów rozbitek, miotan przez orkany,
Rzuca krzyk w niebo głuche, od gromów jaskrawsze,
Zanim zniknie w pomroce nocy niezbadanej, —
Gdy ty mówisz mi: nigdy! jeszcze wołam: zawsze!

Ja tak kocham, i chociaż odchodzę bez żali,
Choć nic już z mego serca w twego nie drga fali,
Nie zgasi w mej świątyni ognia burza sroga:

Zwieje popiół, a płomień roznieci znów jasny!
— Ponieważ mi stworzyłaś duszę w duszy własnej,
Usta nasze na ustach spotkają się Boga.


2. Sonet listopadowy.

Zmrok jesienny ma ciszę solenną kościoła;
Tuż pod księżycem, Wenus, we mgle kadzidelnéj,
Błyska, jak przed monstrancyą płomyk nieśmiertelny;
Coś wielkiego, słodkiego coś kona dokoła.

Drzewa, podobne mnichom u zwłok czuwającym,
Mrąc same, rzężą psalmy ledwie dosłyszalne;
Chude ich pnie się wznoszą, jak ręce błagalne,
Liście bez szmeru lecą, jak łzy, deszczem drżącym.