Ach! raz tylko tak namiętny
Z twoich ust jam całus brał,
Księżyc wtedy, czarem zdjęty,
Patrząc na nas, w miejscu stał.
Lecz gdym drżąc odrywał wargi
I twych ustek rzucał czar,
Wzeszło słońce już na niebo,
W krzewach ptasząt szumiał gwar.
Jednak nie wiem do tej pory,
Czy gorący całus ten
Tak się bosko-długo palił,
Aż nas schwycił jasny dzień,
Czy też taki żar ogromny
Z mej miłości w górę wiał,
Że aż księżyc się rozpalił
I słoneczne blaski siał!
(Wł. Trąmpczyński)
Murawa sadu we śnie cichym tonie,
Nie śpiewa ptaszę, drzew puste konary,
A dusza moja wsysa błogie czary,
Z umilkłych kwiatów spływające wonie.
Myśl moja wraca w czas przeszłości stary,
Mamidła wskrzesza w zapomnienia stronie,
Ożyły, zda się — moja myśl je chłonie,
Te w walce życia pogubione mary.
Więc liczę te godziny, słodkie nocy wdzięki
I dni czarne, ran pełne i bólu i męki
I portret własny snuje się przed moje oczy;
Uśmiecham się, młodzieńcze czując we śnie drżenie,
Lecz nagle znów nademną przeszły czarne cienie
I znów mnie swym ciężarem zmienność świata tłoczy.
(Wł. Trąmpczyński).
Płakałam nie ja!
Łzy lałam nie ja!
Nie — to tylko płakała
Ta piękna, wspaniała —
Pieśń smutna, jak łzy.
Jak duch, co ze świata
Strudzony odlata,
Żegnając swe sny.