— „Hen, tam za morzem kości me
Próchnieją po pogrzebie;
I tylko duch mój, Śliczna ty,
Odzywa się do ciebie“.
Więc wyciągnęła białą dłoń:
— „Masz słowo, boś stateczny,
Kochałeś; Bóg niech duszy twej
Da odpoczynek wieczny“.
I tuż zielony strój podpięła,
Bo mrok poprószał gradem,
Zimowy mrok, a za nią wciąż
Duch Wila snuł się śladem...
— „Na główkę twą, kochanku mój,
Czy jest tam kącik gdzie?
Czy jest na stopy i na bok,
Na przytulenie mnie?“.
— „Oj, ni na główkę, oj, ni na stopy,
Na boki — jedna schrona,
Dla dwojga nas, skarbeczku mój:
To trumna ma przestrona“.
Ot tak! Wtem zapiał siwy kur,
A i czerwony wraz-,
— „Margreto moja, słyszysz ty?
Już czas mi w drogę, czas
I ciężko jęknął, lecz wyrazu
Nie rzeknął już, niestety!
W obłocznej mgle roztopił się
I zniknął z ócz Margrety.
—„Ach, wstrzymaj się, skarbeczku mój!.“
A dreszcz padł wskroś jej ciała
Pobladła twarz — zwarła oczęta,
Skośniała... już skonała.
(Feliks Jezierski).
Czy białości rumieńca taka jest potęga,
Że urok ich przez oczy aż serca dosięga
I nieraz tyle szalu, tyle burz wywoła,
Że nic ich oprócz śmierci zgasić tam nie zdoła?
Czy strojność rysów tak jest ponętną dla duszy,
Żo wstrząsa ją, że czarem miłości oprzęga,
Aż czucie z niej wykradnie, a rozum zagłuszy?
O, jeśli tak, to czemuż ów kwiatek na łące,
Z przepychem wschodu w barwy odziany jarzące,
Od których woń subtelna wskroś zmysły przenika,
Nie budzi równych wzruszeń w sercu podróżnika?
Lub czemu tak głęboko w ducha się nie wraża
Prześliczny obraz, w którym na hasło malarza
Twór sztuki nad natury krańce się wymyka?
Ach, wierzcie, jest coś więcej, jest tajemna siła,
Co sprawia takie cuda w jestestwie człowieka:
Ja czuję, bo mię własna przeszłość nauczyła,
(I każdy, kto przed taką próbą nie ucieka,
Przeświadczył się i takiej wiary się doczeka),
Że Pięknem nie jest, jak to ślepy gmin powiada,
Zewnętrzny wdzięk, co tylko pod oczy podpada.