Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/315

Ta strona została przepisana.
—   311   —

Ofelia.   O, jak szlachetny duch tutaj w ruinie!
Szabla żołnierza, dworaka spojrzenie,
Wymowa mędrca, kwiat, nadzieja państwa,
Zwierciadło mody i wzór wszelkiej formy,
Przedmiot rozwagi rozważnych zgubiony!
Ach! z wszystkich dziewic jam jest najbiedniejszą,
Com ssała miody słodkich jego przysiąg!
Dziś widzę rozum szlachetny, wszechwładny,
Jak dzwon pęknięty, bez tonu, ochrypły;
Nadziemską piękność i młodości kwiaty
Szałem zwarzone. Jak cierpię, gdy pomnę,
Com wprzód widziała, a co dziś przytomne!
(Leon Ulrich).




4. Koryolan.


Dramat rozpoczyna się wzburzeniem ludu, który winę głodu i nędzy swej przypisuje patrycyuszom a najmocniej rozjątrzony jest przeciwko wyniosłemu i pogardliwie traktującemu motłoch Kajusowi Marcyuszowi, wnukowi króla Ankusa. Wśród wrzasków rynku i pogróżek pospólstwa, zjawiają się senatorowie dla uspokojenia wzburzonych umysłów. Meneniusz Agryppa prawi ludowi znaną bajkę o żołądku (senacie) i innych członkach ciała ludzkiego. Kajus Marcyusz, nadszedłszy, zamiast głaskać tłum rozjadły, łaje go i lekceważeniem wyzywa. Wtem wieść o niebezpieczeństwie, grożącem Rzymowi ze strony sąsiednich Wolsków, budząc trwogę wśród ludu, sprowadza jego uspokojenie. Kajus idzie pod wodzą konsula Kominiusza przeciw Wolskom na Koryole, dokazuje cudów męstwa i zdobywa sobie przydomek Koryolana. Za powrotem senat, w nagrodę świetnych jego czynów, chce go okrzyknąć konsulem, lecz na to potrzeba zezwolenia ludu, a stary obyczaj wymaga, aby kandydat prosił lud o głosy za sobą, pokazując mu blizny po ranach. Dla Koryolana zalecanie się takie jest wstrętnem, na prośby jednak przyjaciół, czyni pozornie przynajmniej zadość zwyczajowi, tylko słowa szydercze i lekceważące wciąż mu z ust wylatują. Lud, olśniony jego zwycięstwami, nie zważa zrazu na formę zalecania się Koryolana i przyrzeka mu swe głosy. Ale trybunowie ludu, Brutus i Sycyniusz, lękając się przewagi znakomitego wojownika a wyniosłego patrycyusza, nastrajają znowu niechętnie tłumy, które cofają swe głosy. Przyjaciele radzą ukorzyć się Koryolanowi, ale ten dopiero na błaganie matki swej Wolumnii, którą czci i kocha nad wszystko, pokonywa w sobie oburzenie i obiecuje łagodnie do ludu przemówić. Porywczy atoli temperament zwycięża, nie może znieść, gdy go trybunowie o zdradę oskarżyć pragną. Oto scena tego tragicznego ważenia się losów bohatera.


Koryolan.  O głos upraszam.
Dwaj trybunowie.  Masz głos; więc słuchamy.
Koryolan.  Czy się obecnie skończy cała sprawa
I czy stanowczy dziś zapadnie wyrok?
Sycyniusz.  Odpowiedz najprzód, czyli się poddajesz
Woli narodu, uznajesz trybunów?
Czy jesteś gotów z posłuszeństwem przyjąć
Karę prawami ludu stanowioną
Przeciw występkom, których ci dowiedziem?
Koryolan.  Jestem gotowy!
Meneniusz.  Słyszycie? gotowy!
Zważcie zasługi, które w wojnie oddał,