Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/339

Ta strona została przepisana.
—   335   —
XIII. Jakób Macpherson.

1. Ossyana Pienia Selmskie.

Księżycu! nocy ty jesteś ozdobą,
Świetne obłoki rzucając za sobą,
Gdy krok twój pyszny po niebiosach płynie,
Czego się nizkiej przyzierasz dolinie?
Już wicher dzienny ucicha,
Już daleki potok spycha
Ostatki szumu; a fale
Poddają się wrytej skale.
Wieczorne muszek przelotne roje
Sieją po cichym powietrzu gry swoje.
O gwiazdo w jasnej nad niemi krainie!
Czego się nizkiej przyzierasz dolinie?
Ale ty zapłomieniona,
Uśmiechając się ku ziemi,
Zstępując w morze znużona:
Uradowana promieńmi twojemi,
Fale tam ciebie witają,
I złoteć włosy płukają.
Spocznij, o gwiazdo! a kiedy noc głucha,
Mego niech ogień zajaśnieje ducha:
Dawne sił jego czułem ja wzruszenie.
Przyjaciół mych przestrzegam cienie!
Widzę, o Loro, nad twemi mgłami
Fingala między bohatyrami,
Przy nim bardowie, wy moja drużyna,
Widzę ja ciebie, szanowny Ullinie,
I ciebie, słodki śpiewaku, Alpinie!
Widzę Minonę i pięknego Ryna,
O zacne grono, przyjaciele moi!
Jak od tych czasów wyście się zmienili,
Czasów, co tylko wspomnienie zostało;
Gdyśmy na Selmie, bywało,
Pod święte u nas wieczory,
O pienia wdzięcznie wiedli z sobą spory,
Równi zefirom na wiosnę,
Co głaszczą wzgórki radosne,
I kołysają wschodzące
Zioła po łące.


2. Kolma.

Noc; a ja na tej wierzchołku góry,
Dokąd się czarne zbierają chmury,
Gdzież moja będzie uchrona!
Biją wiatry, huczą fale
I strumień ryczy po skale,
A ja sama i znużona!
Powstań, księżycu! wynijdź z gór łona,
Ukażcie się, gwiazdy nocne!
Żadneć mi światło pomocne
Nie odkryje tej uchrony,
Kędy mój Salgar, polom utrudzony,
Pewnie pod dębem spoczywa?
Obok jego luk spuszczony,
I psy ziają, straż życzliwa!
Więc ja tu sarna zostanę noc całą,
Między strachom i nawałą.
Kośnie burza, huczy, szumi,
I głos mój tłumi.
Cóż zatrzymało Salgara?
Oto jawór, zdrój i skała:
I jam słowa dotrzymała.
Ach, Salgar, kędyż? gdzie wiara?
Bratam dla cię zaniechała,
Od ojca zbiegłam za tobą,
Dwa domy nasze przed sobą
Nieprzyjacielskie zamykają bramy:
Ale my, Salgar, my sobie sprzyjamy.
Cicho, cicho, wiatry płoche!
Wody bystro, ciszej trochę,
Bym na niego zawołała,
Salgar, Salgar! duszo moja!
Salgar! tu jawor, tu skała,
Tu Kolma twoja —
Ach! otóż wstaje i księżyc młody,
Po dolinach błyszczą wody,
Siwe z cienów góry wstają —
Ale nie widać na nich mojego,
Nie widać mówię, psów jego,
Co to mi o nim znać dają,
Kiedy pana poprzedzają...
A więc tu samej zostać mi potrzeba?
Ale jakież to młodziany