Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/34

Ta strona została przepisana.
—   30   —

Od wschodu słońca w kwitnącej uboczy
Panarus wdzięczy rozkoszne nadbrzeże,
Erydan z szumem bystre wody toczy
I zwłok potomka Febowego strzeże [1]).
Seknia dalej zżyma się i tłoczy
Krętemi nurty pod bołońskie wieże,
A rwąc w swym pędzie i pola i laski,
Żyzne doliny zasypuje piaski.
Jak niegdyś w Sparcie, tak w Modonie żyli
Bez twierdz i murów spokojni mieszkance:
Fosy, któremi miasto otoczyli,
Zasypały się, wklęsły w ziemię szańce.
Wtem na gwałt w nocy stróże uderzyli.
Liczne natychmiast pochodnie, kagańce
Błysnęły razem, porwali się z łóżka
Stary i młody, młoda i staruszka.
Ten obuł nogę, a drugą biegł bosy,
Ta zamiast pończoch wdziała rękawice,
Ów porwał przetak i wsadził na włosy,
Ten tarcz porzucił, a wziął szachownicę;
Mnichy w perukach, w kornetach młokosy.
Jak kto co dostał, tak biegł na ulicę.
Tam chcąc być widzian stanął na ustroniu,
Pan burmistrz Scotti w pantoflach na koniu.
Chorągiew miejską oburącz trzymano
Tuż przy nim; z wiatry wspaniale igrała:
Wojsko tymczasem pod znaki zbierano,
Coraz się bardziej gromada zwiększała.
Rząd Gerardowi natychmiast oddano,
Z władzą chorągiew jemu się dostała.
Szły zatem hufce, niosąc znaki swoje,
Szły, ale zwolna — na mordy i boje.
Wtem się ukazał poczet wieloraki,
Wybór piękności płci wdzięcznej dziewiczy,
Kształtne świetnemi rynsztunki i znaki,
Z dziwem je każdy uważa i liczy.
Piękna Renopia wiodła te orszaki,
Co wszystkie serca trzymała w zdobyczy,
Nadziei słodkich powab i otucha,
Ale — na prawe ucho była głucha.
Zamilkli wszyscy, ta mówić zaczęła:
„Otośmy teraz na placu stanęły;
Słabeśmy wprawdzie, lecz o wielkie dzieła
Idzie; tegośmy ustawnie pragnęły.
Aby ojczyzna i z nas pomoc wzięła,
Strzedz bramy i twierdz gdyśmy przedsięwzięły;

  1. Faetona.