Krzepki w ramionach, lecz kształt nie olbrzymi,
Ani się wzrostem wyniósł nad innymi.
We wszystkiem jednak biegły wzrok badacza
Znajdzie coś, co go od gminu odznacza.
Nieraz z brwi groźnych, z drżenia ust, lub z czoła:
Znać dumę, której poskromić nie zdoła.
Głos jego dźwięczny, serce jednak ziębi:
Więcej niż mówi, znać, że tai w głębi.
Szybka gra rysów nagle się mieniących
Wabi ciekawość, lecz miesza patrzących,
Jakby w tym duszy posępnym pomroku
Kryły się czucia zbyt straszne dla wzroku. —
Tak o nim sądzą, prawdy nieświadomi.
Wzrok jego śmiałość dostrzegacza gromi,
A i któż wzajem oka mu dotrzyma,
Gdy nań raz w pełni zaiskrzy oczyma?
Umie on sztukę — gdy ciekawość skryta
Mniema, że z twarzy myśl jego wyczyta —
Umie on sztukę, że wnet zamiar zgadnie
I sam w ciekawca duszy brodzi na dnie,
Aż zadrżeć musi, by go wzrok Konrada
Nie przejrzał całkiem, niż on coś w nim zbada.
W szyderczym jego, chociaż głośnym śmiechu,
Jakby sam szatan śmiał się w jego echu.
Jest coś, co w sercu słyszących go ludzi
I gniew i trwogę i nienawiść budzi.
Wzrok jego gniewny zabija Nadzieję,
Przed groźbą jego, Miłosierdzie mdleje...
Patrz! gdy wódz w nocy, z rozognionem czołem.
Załamał ręce, szybkiem chodzi kołem
I nagle stanie, i zadrży — czy w ciszy
Śledzącej zdrady kroków nie dosłyszy?
Patrz, jak się dziko groźna brew nachmurza.
Gdy każdym nerwem wnętrzna miota burza.
Patrz w jego wzroku na szaleństwo ducha!
Iskrzy, mgli, krzepnie i znów ogniem bucha.
Patrz — jeśli zniesiesz widok tej katuszy —
Jaki los jego! jaki pokój duszy!
Jak cel zawiści gminu, śród ukrycia
Pożywa owoc występnego życia!
Patrz! tam go poznasz; — lecz któż tak z badaczy
Przejrzy człowieka? — kto ducha obaczy?
............
Lecz nie natura stworzyła w Konradzie
Srogiego wodza zbójeckiej gromadzie.
Zmienił on duszę, wprzód nim czyny swemi
Wyparł się nieba, wojnę wydał ziemi.
Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/358
Ta strona została przepisana.
— 354 —