Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/371

Ta strona została przepisana.
—   367   —

Wybuchnij na mnie wszech plag twoich deszczem,
Trupią niemocą, obłąkania dreszczem;
Niech mróz, niech ogień, twej pomsty narzędzie,
Wgryza się we mnie, gniew niech gradem będzie,
Gromem; niech orkan, z wędzideł spuszczony,
Wpędzą na mnie krwawiących furyj legiony!

„Brnij w złem. Poddałem ci pod dłoń wszechwładną
Wszystko — prócz ciebie i prócz mojej woli —
Więc z eterycznej wieży twej niech spadną
Na ludzkość czarne zastępy niedoli.
Ozioń w mroku piekłem całem
Ród ten, który ukochałem:
Moją — i wszech braci duszę
Poświęcam ci na katusze.
Ta krnąbrna głowa męczarń się nie wzbrania,
Aż po kres niepochybny twego królowania.

„A tobie — bytów pogromcy i panu —
Co ten świat płaczu napełniasz swą duszą,
Któremu wszystkie twory oceanu,
Nieba i ziemi hołd trwogi nieść muszą —
Przekleństwo, Zeusie! Niech jęk męczennika
Wyrzutów jadem krew twoją przenika,
Wieczność twa niech będzie cała
Szatą, jadom napuszczoną,
A wszechmoc twoja męczeńską koroną,
Aby, jak złoto w ogniu, wraz z mózgiem stopniała.

„Pod tem przekleństwem mnóż złe w tysiąckrotność,
Dręcz się widokiem dobrego na ziemi:
Bo to, jak wszechświat, są nieskończonemi,
Jak ty i twoja trawiąca samotność.
Groźna larwo! acz od skroni
Ciszy świecisz majestatom,
Przyjdzie chwila, co przed światem
Wnętrzną istność twą odsłoni,
Kiedy po zbrodniach, po fałszu i zdradzie,
Czas i przestrzeń rozniosą wieść o twej zagładzie“.

Prometeusz.  Moje-ż to słowa, matko!
Ziemia.  Twoje, synu!
Prometeusz.  Rodzico! żal mi i słów mych i czynu,
Bo słowa — marne to, przelotne tony;
A gniew zaślepia. Byłem zaślepiony.
Bodaj nie znała cierpień żadna istność żywa.
Ziemia.  O! nieszczęśliwa ja, nieszczęśliwa!
Zwycięży ciebie ton Zeus, wyklęty.
Zapłaczcie lądy i wód odmęty,