Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/419

Ta strona została przepisana.
—   415   —

Mogą człeka zalecić. Ale cóż mu po tém,
Jeżeli się galonem nie nadstawi złotym?
Jeśli krój nowej sukni do oczu nie błyśnie,
Do drzwi się mecenasa nawet nie dociśnie;
A choćby się i przedarł i wszedł z głodną tłuszczą,
I pisarza odepchną i Muzy nie puszczą.
Niechże się suknia zjawi, a kształtna i modna,
Natychmiast drzwi otworem; a co zgraja głodna
Nie zdołała otrzymać, kształtnemu się godzi —
Czeladź wita, otwiera, jegomość wychodzi...
Albo gdy palka w ręku, kark chustką puchasty,
Łeb zjeżony, pęk strzępków, a trzewik spiczasty;
Więc palka, frak i strzępki mają rozum, zdatność.
Płci pięknej w rozsądzeniu bystra delikatność
Umie nawskroś przenikać to, co bije w oczy...
Gdy więc to, co odziewa, w działaniu dowodne,
A to, co przyodziane, szacunku niegodne;
Trzeba mówić, kunsztowne gdy widzim okrycie:
Kłaniam ci się, atłasie, kłaniam, aksamicie!
A gdy suknia galowa zalśni w wspaniałości:
Upadam do nóg waszej haftowanej mości.
Wszystko w świecie do jednej dążyć musi mety;
Co są ludziom cmentarze, to sukniom — tandety.
Jak ziemia raz oddane zwłoki ludzkie strzeże,
Tak i tam kształtne niegdyś widzimy odzieże...
Wisi na pańskim płaszczu opończa służebna,
Obok niegdyś koronek leży płachta zgrzebna.
A patrzący, gdy zwłaszcza nie ma za co kupić,
Wpada w myśli pobożne, jak czas może złupić,
Jak odrzeć z ozdób, wszystko gdy psuje, zatraca;
Wzdycha -- i jak był przyszedł, tak też i powraca.
(I. Krasicki).




X. Krystyn Gellert.
Kapelusz.
Jestto żartobliwe przedstawienie odmian mody tyczących się kapelusza. Przedstawiwszy 8 form, jakie przybierało w dziedzictwie zostawione nakrycie głowy, tak autor zmierza do końca.


Dziedzic chciał coś wymyślić, choć miał pustą głowę;
Przeto też po swojemu wymyślił odnowę:
Taśmę i woskowane płótno z niego zrywa,
A spłaszczywszy, kitajką zupełnie okrywa.
Nie bierze go na głowę, lecz pod pachy kładzie
I tak się pokazuje sąsiedzkiej gromadzie.