Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/427

Ta strona została przepisana.
—   423   —

Już młokos starowinę, pohaniec pohańca
Mimowolnie spotyka, i porwie do tańca.
Każdy lekki, aż milo; wesół i ochoczy,
Bachanckim wirem cały dwór się toczy:
Jedna tylko sułtanka nadzwyczaj zdziwiona
Na te hopki spogląda przy boku Huona.

Baszowie w takt cmokają, a w parach do tanu
W lot się puścili członkowie dywanu.
Wtem przewielebny Iman dopadł niewolnika,
I jak na kołowrotku puścił się walczyka!...
Tu już porwał sułtana tańcowania zapał.
Wezyr mu się nawinął, za brodę go złapał,
Już wpół się wzięli otyli brodacze;
Jak cap w zalotach, rządca wiernych skacze.

Stąd i stąd same otwarły się wrota,
Wstęp czyniąc wolny zgrai żon sułtana;
Na dwie strony do sali trzoda zadyszana
Wali się prosto, kędy wre ochota.
Z niemi sługi, służebne, ba! nawet i straże!
Chętka ich łechce, wszystkim hasać każe;
Biorą pary po woli — żonki na wolności!
Sposobnej chwili żadna nie przepości.

Już nareszcie zwolniała czarodziejska władza,
I na wszystkich zemdlenie i niemoc sprowadza,
Wrząca krew coraz wolniej obiegała w żyłach;
Zakręciły się głowy, zachwiały kolana,
Plączą się nogi opadłe na silach,
Aż kołująca zgraja, znojami zalana,
Zmordowana rozrywką, gorszą od katuszy,
Do spoczynku na sofy zewsząd się rozprószy.

Tu i owdzie kupami, bez ładu, różnicy,
Zalegli każde miękkich sof wezgłowie,
Zwaleni wirem, balu tanecznicy,
Odaliski, rzezańce, karły, emirowie.
Tu sam padyszach przy służebnej pannie
W potach runął bezsilny, jak po suchej wannie;
Tam kochanka sułtana upadła jak długa
A z nią plackiem na sofę padł stajenny sługa.

Wszystko dycha i sapie pod uciskiem nuży,
Huonowi tymczasem dobra chwila służy;
A więc Szerazminowi powierzył sułtankę,
Kazał mu najsurowiej być na ostrożności,