Stoją w bogatych rzędach cztery pyszne konie,
Na ziemi leżą rozmaite bronie:
Szaty rycerskie, polerowne zbroje,
Dywdyki końskie i kobiece stroje.
(Wiktor Baworowski).
Orsina (po krótkiem milczeniu, podczas którego patrzy na Odoarda ze współczuciem, on zaś na nią z niejaką ciekawością). Co on (Marinelli) panu powiedział, nieszczęśliwy człowieku?
Odoardo (pół do siebie, pół do niej). Nieszczęśliwy?...
Orsina. Prawdy nie mówił z pewnością.... a z największą pewnością nie powiedział żadnej z tych prawd, które tu na pana czekają.
Odoardo. Na mnie czekają? Czyż nie dosyć już wiem? Pani!.. Mówże pani! Mówże pani!
Orsina. Nie wiesz pan nic.
Odoardo. Nic?
Orsina. Dobry, kochany ojcze!... Co jabym dała, gdybyś pan także był moim ojcem! Wybacz pan! Nieszczęśliwi tak łatwo łączą się z sobą... Chciałabym rzetelnie boleść i oburzenie z panem podzielić.
Odoardo. Boleść i oburzenie?.... Pani!.... Zapominam jednak.... Chciej pani mówić dalej.
Orsina. Gdyby to nawet była pańska jedyna córka, pańskie jedyne dziecko!... Wszystko jedno, czy jedyne czy nie... Nieszczęśliwe dziecko jest zawsze jedyne.
Odoardo. Nieszczęśliwe?... Pani!... Czegóż ja chcę od niej?... Jednakże, na Boga, tak nie przemawiają obłąkane.
Orsina. Obłąkane?... A więc on to panu o mnie powiedział?.. No, no, być może, iż to nie było jednem z grubszych jego kłamstw... Czuję coś takiego... I wierz mi pan, wierz mi pan, kto w pewnych okolicznościach nie utraci rozumu, ten go nie miał do stracenia!