Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/433

Ta strona została przepisana.
—   429   —

Odoardo. Co ja mam myśleć o tem?
Orsina. Że nie powinieneś mną pogardzać! Bo ty także masz rozum, dobry starcze, masz także. Poznaję to z twojej miny stanowczej, nakazującej szacunek. I pan także masz rozum, a potrzebuję tylko wyrzec słowo... i nie będziesz go miał.
Odoardo. Pani! Pani!... Stracę go wprzód, nim mi powiesz to słowo, jeśli mi go zaraz nie powiesz!... Powiedz mi je! powiedz mi je! Albo nieprawdą jest... nieprawdą jest, że należysz do tego dobrego, na litość naszą, na szacunek nasz zasługującego rodzaju obłąkanych; jesteś pospolitą waryatką! Nie masz tego, czegoś nigdy nie miała.
Orsina. A więc uważaj pan! Cóż powiesz, kiedy sądzisz, że wiesz już wszystko? że Appiani jest raniony? tylko raniony?... Appiani jest zabity!
Odoardo. Zabity? zabity?.. Ha, kobieto! to jest przeciw umowie... Miałaś zniweczyć mój rozum, a rozdzierasz mi serce.
Orsina. To w dodatku!... Teraz dalej... Narzeczony jest zabity, a narzeczona, twoja córka, gorzej niż zabita.
Odoardo. Gorzej? gorzej niż zabita? Ale także zabita... Znam bowiem tylko jedno gorsze...
Orsina. Nie zabita. Nie, dobry ojcze, nie! Żyje, żyje! Dopiero teraz zacznie żyć, życiem rozkosznem, najpiękniejszem, najweselszem, próżniaczem życiem... dopóki ono trwać będzie.
Odoardo. Słowo, pani, jedyne słowo, które mnie ma pozbawić rozumu! Powiedz je!... Nie cedź trucizny po kropelce! Jedno słowo! prędko!
Orsina. A więc przesylabizuj je sobie! Dziś rano książę na inszy rozmawiał z twoją córką... dziś wieczór ma ją na letniej swej rezydencyi... na rezydencyi!
Odoardo. Rozmawiał na mszy? książę z moją córką?
Orsina. Z jaką poufałością! z jakim zapałem!... Mieli dużo z sobą do obgadania. 1 bardzo dobrze, że się z sobą umówili, bardzo dobrze, jeżeli twoja córka dobrowolnie się tu schroniła. Widzisz pan, w takim razie nie jest to gwałtowne porwanie, tylko poprostu małe... skrytobójstwo.
Odoardo.Potwarz! bezbożna potwarz! Ja znam moją córkę.
Jeżeli to było skrytobójstwo, to było także porwanie. (Spogląda dziko dokoła siebie, tupie nogą i wybucha). Cóż, Klaudyo, coż, mateczko? Czy nie doczekaliśmy się radości? O! doczekaliśmy! Dostojnego księcia! Nader szczególnego zaszczytu!
Orsina.Cóż, starcze? działa? działa?
Odoardo.Otóż jestem przed jaskinią rozbójnika. (Rozpina suknię i spostrzega, że nie ma broni). To cud, że w pośpiechu i rąk nie zostawiłem. (Maca się po kieszeniach, jakby czegoś szukał).
Orsina.Ha! rozumiem!... Na to mogę zaradzić. Przywiozłam z sobą. (Dobywa sztylet). Weź pan to, weź pan prędko, nim nas kto zobaczy! Miałam także coś jeszcze truciznę. Ale trucizna jest