Ja, wolen więzów, wyższy od Cheruba,
Com się rozpłynął już w przyrody tętnie,
By, wzorem bogów, tworzyć umiejętnie —
Gdzież teraz duma, gdzie jest moja chluba?
Gromowy wyrok wszystko strącił w noc.
Nie, ja nie jestem równy tobie!
Przyciągnąć ciebie miałem moc,
Lecz cię zatrzymać zbrakło siły.
W błogosławionej owej dobie,
Gdy rajskie sny mnie upowiły,
To wielki czułem się, to mały.
Tyś strącił polot mój zuchwały
W niepewny człowieczeństwa los:
Lecz czyj mną pokieruje głos?
Czy mam posłuchać owej chęci,
Co wiecznie mnie ku sobie nęci?
Niestety! czyny nasze i cierpienia
Tamują pochód ziemskiego istnienia,
I najwznioślejsze nawet ducha tchnienie
Z przymieszką obcą spotyka się wszędzie;
Kto dobrą sobie w życiu rzecz zdobędzie,
Ten lepszą potem uzna za złudzenie.
Wspaniałe czucia, podnoszące duszę,
Drętwieją w ziemskich pragnień zawierusze.
Gdy się fantazya dawniej wzlotem duszy,
Nadziei pełna, w wieczność rozszerzała,
Dziś jej wystarcza przestrzeń mała.
Gdy cios za ciosem szczęście ci rozkruszy,
Zagnieżdża się już troska w piersi twojéj
I tajne wznieca w niej cierpienia;
Niepokój w grozę się zamienia
I w coraz inną maskę twarz ci stroi:
Czy o domostwo, czy o żonę, dzieci,
O wodę, ogień trwogę w tobie nieci;
O rzecz chybioną czujesz niepokoje,
A opłakujesz stałe dobro swoje.
Nie jestem bogiem, ja to czuję codnia!
Jam jest robakiem, co się w prochu wije
I w pyle swoim pod stopą przechodnia
Umiera nędznie, tak jak nędznie żyje.
Toż pyłem jest i ta wysoka ściana,
Co w setkach półek mieści śmiecie;
Tandeta, w płatki pstre przybrana,
Otacza mnie w tym mólów świecie;
I tu mam znaleźć, czego dusza łaknie?
Lub mamże czytać w księgach dziwy,
Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/446
Ta strona została przepisana.
— 442 —