Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/455

Ta strona została przepisana.
—   451   —

Nie oderwały od pewnej przystani
I nie oddały w zdradziecką niewolę.
O wszystko-m skrzętnie ich się wypytała,
Pragnęłam zbadać każdą okoliczność,
Żądałam znaków i serce me pewne.
Widzisz tę skazę na jego prawicy,
Jak od trzech gwiazdek: w dniu jego urodzin
Już ją widziano, a kapłan ją ciężkim
Tłómaczył czynem, który miała kiedyś
Pięść jego spełnić. Potem mnie podwójnie
Ten rys przekonał, co nad brwią się znaczy.
Gdy był dziecięciem, Elektra, porywcza
I nieostrożna, z rąk go upuściła.
Upadł na trójnóg... On to, on... Czyż jeszcze
Mam podobieństwo z ojcom, mam tę radość
Mojego wnętrza przywołać na świadki?
Toas.  Choćby twe słowa usunęły wszelką
We mnie wątpliwość, choćbym gniew przytłumił,
Miecze-by jednak musiały rozstrzygnąć
Pomiędzy nami; pokoju nie widzę.
Przyszli aż tutaj, sama to przyznajesz,
By święty obraz bogini stąd uwieźć.
Myślisz, że na to patrzeć mam spokojnie?
Greczyn zbyt często oko pożądliwe
Zwraca ku skarbom barbarzyńców dzikich,
Ku złotym runom, koniom, pięknym córom,
Lecz ich z zdobyczą nie zawsze szczęśliwie
Podstęp i przemoc zawiodły do domu.
Orestes.  Obraz, o królu, niechaj nas nie waśni.
Teraz poznaję błąd ten, który bóg nam,
Jak przędzę jaką, owinął wokoło
Naszego czoła, każąc iść w te strony.
Jam go o radę prosił, jam go błagał,
By mnie od furyj wyswobodził świty.
A on mi rzecze: „Gdy do ziemi Greków
Napowrót siostrę przywiedziesz, zamkniętą
Wbrew własnej woli nad Taurydy brzegiem
W świętym przybytku, spadnie klątwa z ciebie“.
My Apollina. mniemaliśmy siostrę,
A on tak mówił o tobie. Surowe
Węzły zerwane i tyś znów, o święta,
Oddana swoim. Dotknąwszy się ciebie,
Jestem uzdrowion; w twojem to objęciu
Po raz ostatni zło mnie pochwyciło
Wszystkiemi szpony swojemi, straszliwie
Mną aż do szpiku wstrząsając, a potem
Jak wąż się kryło w swe piekła. Na nowo
Dzisiaj przez ciebie używam do syta