Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/476

Ta strona została przepisana.
—   472   —

Póki w pąkowiu świat się płonił,
O jakie wielki oczom lśnił!
Jak zmalał, kiedy się wyłonił
Odłam nijaki z górnych brył.

I młodzian, duszą, sercem całem,
Ukochał krótki życia nów,
Rozgrzany wnętrznych ogniów szałem,
Skrzydlaty złudą wieszczych snów.
Aż pod słoneczne tam kolisko
Do gwiazd niebieskich zmierza lot;
Wszystko za nizko dlań, za blizko,
Nieskończoności dotrze wrot.

Jakie jaśniało dumnie czoło!
Bez troski, bo na znój i bój
Wiódł on pod ręce, wiódł wesoło,
Cały korowód wietrzny swój;
Promienne szczęściem wiódł na ziemię:
Miłość, nie skąpą słodkich łask,
Chwalę, w gwiaździstym dyademie,
Prawdę, odzianą w słońca blask.

Lecz ach! już na połowie drogi,
Źrenicę zaćmi! rąbek z łez;
Zdradnie — bo orszak wiatronogi,
Chwilę po chwili z oczu czezł,
Szczęście odbiegło i na zawdy;
Nie nasyciła wiedza chceń;
Słonecznej ach! oblicze prawdy
Zwątpienia owiał mroczny cień.

I wieńce chwały w poniewierce,
Patrzaj, na czyich czołach lśnią?
Osierociałoż wcześnie serce,
Po wiośnie krótkiej — zwiędło z nią.
I ciszej wciąż, i wciąż od tedy,
Smutniej, samotniej z każdym dniem;
Ledwie nadzieja kiedyś-kiedy
W ciemni światełkiem mrugnie mdłem.

Któż po hałaśnej onej wiośnie,
Podzieli ze mną kolej prób?
Kto obok stanie tu miłośnie
I złoży kędyś w ciemny grób?
Ty! co koiłaś wszystkie bole,
Przyjaźni słodka, drugie ja:
Ty mi na ziemskim tu padole
Wytrwaj, do schyłku wytrwaj dnia.

I ty! co z tamtą ręka w ręce
Umilasz wspólny zawód nasz,
Praco! ty zrosisz czoło w męce,
Lecz nie odbierasz już, co dasz,
I pod wieczności gdzieś podwoje
Pyłeczki wprawdzie z życia dróg:
Chwile, dni, lata niesiesz swoje,
Aż się umorzy czasów dług.
(J. B. Zaleski).


6. Poeci starożytni.

Powiedz! kędy się owi śpiewacy zadziali,
Co skłonny lud ożywczym śpiewem zachwycali?
Co bogów z nieba, ludzi w niebo wiedli pieniem,
I duszę ich na skrzydłach nieśli z zachwyceniem?
Ach! żyją oni jeszcze, lecz lutnia już głucha,
Brak czynów, by ją wzbudzić, brak czułego ucha.
Szczęsny szczęśliwych wieków śpiewaku! twe pienia
Z ust do ust, z pokolenia szły do pokolenia.
Jak przed bóstwem natedy lud przed tem się korzył,
Co mu pędzlem lub dłutem geniusz utworzył,
Czucie ludu zagrzało pieśni śpiewakowe,
I pienie z czucia ludu ognie brało nowe;
W słuchaczach śpiewak żywił i czyścił zapały;
Ich serca ogniem jego pieśni oddychały,
Ludom się zewnątrz bóstwo niebieskie zjawiało,
Które dziś w sercu nawet pojmujemy mało.
(K. Brodziński).