Jaki spokój! Na powierzchnię
Wypłynęła rybka lśniąca
I przy słońcu grzeje główkę
I ogonkiem falę trąca.
A pod niebem mewa krąży
I przyczaja się zdaleka...
Ot, już rybkę trzyma w szponach
I w błękity z nią ucieka...
(Wiktor Gomulicki).
Zmarłaś, a nie wiesz o tej tajemnicy;
Zagasło światło ocząt twych źrenicy:
Trupio pobladły kraśne usta twoje —
I zmarłoś, martwe dzieciąteczko moje.
Pod borem ciemnym orszak ciągnął cały,
Litaniom echa boru wtórowały,
W żałobne płaszcze zakutane jodły
Pomrukiwały za umarłych modły.
Przerażającej, letniej nocy pewnéj
Ja sam odniosłem ciebie do mogiły;
Słowiki, płacząc, tron podniosły rzewny,
Gwiazdy w pochodzie nam towarzyszyły.
Jezioro mijał pogrzeb w tym pochodzie,
Elfy pląsały tam po cichej wodzie;
Nagle się w hożym wstrzymawszy podskoku,
Spojrzały na nas ze współczuciem w oku.
A gdyśmy wreszcie donieśli trumienki,
Księżyc zszedł z niebios po szafirów fali
I począł mowę. Buchły łkania, jęki
I dzwonów bicie gdzieś w głębokiej dali.
(Władysław Ordon).
„Znowuś błąkał się noc całą!
Patrz, co się z kwiatami stało.
Fijołki biedne w rozpaczy,
Róże dziwnie pomieszane,
Lilje zlękłe, zapłakane!
Co też to wszystko znaczy?“ —
Mój księżycu, mówiąc szczerze,
Ja nie bardzo kwiatkom wierzę —
Udają, że są... trusiami!
Po co toż podsłuchiwały,
Gdy z miłości płonąc cały,
Jam rozmawiał z gwiazdami?..
Z wystygłem sercem, smutny, zniechęcony,
Widz obojętny błąkam się wśród świata,
Jesień otula ziemię w mgły welony,
Z drzew resztę liści wicher chłodny zmiata.
Wiatr purpurowe liście strząsa z drzewa
I jęczy, nagie kołysząc konary,
Z łąk mgły wilgotne wstają nakształt pary
Nie koniec na tem — oto i ulewa...
(Czesław).