Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/499

Ta strona została przepisana.
—   495   —
2. Zdaleka.

Chciałbym ja skonać jak wieczorne zorze,
Jak dzień w ostatnim odblasku purpury;
O, słodka śmierci! tak pragnąłbym, Boże!
Krwią się rozpłynąć na łonie natury.

Chciałbym ja skonać jako gwiazda złota,
Siejąca żywą jasność brylantową;
Cicho, bez bólu i w pełni żywota,
Zapadnąć w głębię nieba lazurową.

Chciałbym ja skonać jako woń majowych
Kwiatów, z rozkosznych kielichów rozlana,
Która na lekkich skrzydłach eterowych
Kadzidłem płynie na ołtarze Pana.

Chciałbym ja skonać jak trwożliwa nuta,
Co z teorbanu struny się wydziera,
Ledwie z ziemskiego metalu rozkuta,
Na piersiach stwórcy harmonią umiera.

Chciałbym ja skonać jak rosa na łące,
Gdy na nią ognia żar poranny bije;
O, niechaj Bóg tak, jako rosę słońca,
Duszę mą życiem znękaną wypije. —

O! ty nie skonasz jak wieczorne zorze,
Ty jako gwiazda cicho nie zagaśniesz;
Duszy twej słońce nie wypije boże,
Łagodną śmiercią kwiatów ty nie zaśniesz.

Skonasz, zaprawdę! ty skonasz bez wieści,
Lecz wprzódy nędza siły twoje znęka;
Tylko v naturze mrze się bez boleści —
Serce człowieka kawałami pęka!...
(Karol Brzozowski).






XXXII. Anastazy Grün (Auersperg).

Łzy mężczyzny.

Ty, coś mnie płaczącego niedawno widziała,
Pomnij, o, dziewczę, że niewieście łzy
Są jak niebieskiej rosy kropla lśniąca, mała,
Co śród kielicha liliowego drży.