żeństwo z byłym trybunem Icyliuszem, bo uznaje go godnym jej ręki, jako zasłużonego obrońcę praw ludu i swobód rzymskich. Radość jej przerywa napaść Marka, poplecznika decemwira Apiusza. Napaść tę uzasadnia twierdzeniem, że Wirginia należy do niego, jako urodzona z jego niewolnicy, lecz jeszcze dzieckiem mu skradziona i przez Numitoryę podrzucona za córkę mężowi. Na krzyk obu kobiet nadbiega Icyliusz z tłumem ludu i powstrzymuje napastnika. Marek odchodzi z oznajmieniem, że praw swoich dochodzić będzie przed sądem Apiusza, a Wirginia, teraz dopiero dowiedziawszy się, jaki stosunek łączy napastnika z decemwirem, ku ogólnemu zatrwożeniu wyjawia tajemnicę, że Apiusz już różnemi sposoby próbował narzucić jej swoją niecną miłość. Zaniepokojony tem Icyliusz postanawia czemprędzej sprowadzić z obozu Wirginiusza. — W akcie drugim, obie kobiety w towarzystwie Icyliusza i tłumu plebejów, stają przed Apiuszem ze skargą na napaść i potwarz Marka. Apiusz oznajmia, że sprawę osądzi zgodnie z prawem i rzeczywistym stanem rzeczy, nie oglądając się na krzyki i hałasy obecnych. Przybywa właśnie Marek i popiera swoje oskarżenie, obiecując udowodnić je świadkami. Icyliusz, widząc, że Apiusz skłania się do wydania wyroku na korzyść Marka, żąda odroczenia sprawy aż do przybycia Wirginiusza i w uniesieniu oskarża przed ludem samego decemwira o niegodziwe porozumienie się z poplecznikiem i wyrzuca mu różne nadużycia władzy. Apiusz ze swej strony nazywa Icyliusza wyrafinowanym wichrzycielem, grozi mu karą za mącenie porządku, ale widząc jawną niechęć ludu, udaje łaskawość i zgadza się sprawę odroczyć do przybycia ojca; żeby zaś ten nie stanął w terminie oznaczonym, śle tajemnie rozkaz zatrzymania go w obozie. — — W akcie trzecim Wirginiusz przybywa do Rzymu — bo rozkaz Apiusza się spóźnił — i dowiaduje się, że wyrok jeszcze nie zapadł. Icyliusz, przewidując, jak tyran sprawę rozstrzygnie, radzi mu zawczasu zjednać sobie poparcie ludu, ale Wirginiusz nie chce dla ocalenia córki wywoływać krwi rozlewu. Prędzejby się zgodził śmierć jej zadać, żeby od hańby uratować. Icyliusz i Wirginia zgadzają się także raczej życie sobie odebrać, niż poddać się wyrokowi tyrana. — W akcie czwartym Apiusz, dowiedziawszy się, że Wirginiusz wbrew jego zakazowi przybył do Rzymu, w rozmowie z nim stara się uśpić jego obawy i obudzić podejrzenie, że Icyliusz chce wywołać zaburzenie, żeby sobie rządy przywłaszczyć; obiecuje mu nawet wyrok przychylny, jeżeli opuści trybuna i córki mu odmówi. Potem próbuje obałamucić i zastraszyć Wirginię; ale jego przedstawienia i groźby nie odnoszą skutku. — W akcie piątym Wirginiusz, przekonawszy się, że Icyliusz nie żywi żadnych ambitnych zamiarów, zgadza się działać z nim wspólnie i poleca mu na sąd sprowadzić kobiety w towarzystwie zjednanego ludu, a sam zostaje na forum, gdzie ma dać odpowiedź Apiuszowi, że propozycye jego odrzuca.
Apiusz. I cóż? postanowienie wziąć na koniec śmiałeś?
Wirginiusz. Już oddawna.
Apiusz. Jak ojciec?
Wirginiusz. Rzymski.
Apiusz. Więc zerwałeś
Z Icylim?
Wirginiusz. Trzy ogniwa łączą nasze serca.
Apiusz. Te są?
Wirginiusz. Krew, przyjaźń, cnota.
Apiusz. Co za przeniewierca!
Dobrze, więc ja trwalszemi te związki uczynię
I dla ich utrwalenia wkrótce krew popłynie.
Wirginiusz Niech płynie, któż bezkarnie mógł ci się odpierać?
Słyszałem już mój wyrok, gotów-em umierać,
Nie wprzódy wydrzesz córkę, aż wydrzesz mi życie.
Bogi! wy za nas kiedyś może się pomścicie.
Apiusz. Widzisz ten zbrojnych hufiec, potężny i srogi,
Którzy mnie otaczają? To moje są bogi!