Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/500

Ta strona została przepisana.
—   496   —

Czy to ją zimne wiatry chmurnej nocy zniosą,
Czy ją poranku jasna strąci dłoń:
Zawsze kwiat pokrzepiony tą rzeźwiącą rosą
Wznosi ku słońcu odmłodzoną skroń!

Ale łza, którą oko mężczyzny wylewa,
To balsam drogi, wschodnich krajów łup,
Który tajnie zamknięty gdzieś aż w głębi drzewa,
Spływa, lecz rzadko, u cedrowych stóp.

O, musisz wierzchnią korę przecinać umyślnie,
Sięgać żelazem w samą wnętrza rdzeń —
A wtenczas sok szlachetny kroplami wytryśnie,
Czysty jak złoto i jasny jak dzień!

Wkrótce zdrój ten wysycha — a drzewo rozkwita
I w sile życia długo może trwać —
Niejedną wiosnę liściem zielonym powita,
Lecz cięcie, ranę wiecznie na niem znać!

O! pomyśl czasem, dziewczę, o tej drzewa bliźnie,
O rannym cedrze śród Libanu skał;
O! pomyśl, pomyśl, dziewczę, i o tym mężczyźnie,
Który przed tobą świeżo we łzach stał.
(Konstanty Gaszyński).






XXXIII. Ferdynand Freiligrath.

Lew jeźdzcem.

Lew jest królem na pustyni, chce on państwo swe obiegnąć,
Wtedy kroczy do laguny, by w wysokiej trzcinie legnąć.
Gdzie gazelle i żyrafy wodę piją co wieczora,
Tam się czai, — drżącym liściem szumi nad nim sykomora.

Późnym zmrokiem, kiedy światło z Hotentotów chat wybłyska,
Gdy na szczytach gór zachodnich słońca przygasną ogniska,
Kiedy drzewa pochowają w sobie cienie swe olbrzymie,
Kiedy w krzakach antylopa, a przy zdroju gnu zadrzémie: —

Patrz! jak wtedy przez pustynię stąpa żyrafa wspaniale,
By ją z kurzu opłókały mętne trzęsawiska fale,
A pragnąca gdy przebiegnie nagie Karaów obszary,
Klęcząc wciąga długą szyją męty z napełnionej czary.

Nagle drgnęło coś w sitowiu, — z dzikim rykiem lew-czatowiec,
Na jej ślizki grzbiet wyskoczył; patrzcie! — co to za wierzchowiec!
Czy z was który w życiu całem posiadł piękniejsze czapraki,
Nad tę lśniącą sierść żyrafy, którą dosiadł jeździec taki?