„Jak gród Bredjablik[1]) srebrnemi blaszkami
Wystrzela w niebo ze spadzistych gór,
Z błękitnej stali połyska stupami,
Z brylantów ołtarz jaśni w cudny wzór.
Jak obłok śnieżny usiany gwiazdami,
Świątynię wspiera czystych duchów chór;
W niej błyszczą w wieńcach złocistych na głowic
Opięci w lazur Walhali bogowie....
Ha! już rozumiem dziewy z fal Mimera[2]),
Tyś, bohaterski ojcze, znak mi dał:
Tu mam wznieść nową świątynię Baldera
Nad modrą falą, na tym tronie z skał.
Tem się osądzi moja skrucha szczera
Za czyn mój hardy, za młodości szał.
Wyklęta pierś się znów wolną poczuje,
Bóg biały, słodki, wszystkiemu daruje“.
(J. Grajnert).
W niebo wzrok nigdy nie biegł bez nagrody,
Ani westchnienie było bez zapłaty,
Z nieba zbawienie szło, życia osłody,
Niebo napełnia Bogiem wszelkie światy.
Patrz! Niechaj słońce wejdzie w znak Barana,
Twarda opona wód mięknie — złamana!
Patrz! Barwne kwiaty w każdej widne stronie,
Gdy słodki zefir z nieba ku nam wionie.
Radością niebios brzmią skowronka tryle,
Gdy w mgle schowany, w głębokiej dolinie
Ujrzał, jak słońce całuje się mile
Z wierzchołkiem góry; wtedy w przestwór płynie!