Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/524

Ta strona została przepisana.
—   520   —
oddać w małżeństwo stelmachowi Antoniemu, ponieważ ten nie chce nic wiedzieć o polityce. Politykomania Hermana staje się wreszcie głośną i nastręcza złośliwym sposobność do mistyfikacyi: kilku mieszczan przybywa do niego w roli rajców i oznajmiają mu, że został wybrany na burmistrza. Nietylko Hermann, ale i Geske, żona jego, bierze to za prawdę; oboje radziby jak najprędzej zapomnieć o konwisarstwie i przejąć maniery ludzi wyższego towarzystwa. Hermann daje swej małżonce wskazówki. (Akt III, scena 4).

Obawiam się, moje serce, żebyś nie palnęła jakiego bąka, zanim się oswoisz ze stanowiskiem, jakie ci się dostało. Henryku![1] skocz-no po stolik do herbaty i kilka filiżanek, a dziewczyna niech kupi kawy za cztery szelągi, więcej można kupić w każdej chwili. Na przyszłość, serce moje, miej to sobie za zasadę nic mówić wiele, dopóki się nie nauczysz prowadzić szlachetnego dyskursu. Nie bądź jednak zbyt uniżoną, ale bacz na swoją godność i pracuj przedewszystkiem nad tem, ażeby wymieść z głowy dawne konwisarstwo; powinnaś sobie wyobrazić, że już od wielu lat jesteś panią burmistrzowa. Dla gości, co przychodzą rano, niech stoi nakryty stół do herbaty; dla poobiednich — stół do kawy i gra w karty. Istnieje pewna gra, zwana à l’hombre; chętnie dałbym sto talarów, gdybyś ją umiała ty i nasza córka, panna Anielka. Ale żeby się jej nauczyć, uważajcie tylko dobrze, gdy inni grać będą. Rano powinnaś leżeć w łóżku do dziewiątej, albo pół do dziewiątej; bo tylko pospólstwo wstaje latem razem ze słońcem. W niedzielę jednak musisz wstawać nieco wcześniej, bo w tym dniu zamierzam oddawać się trochę doktorowaniu. Musisz też sprawić sobie ładną tabakierkę i kłaść ją przy sobie na stole, gdy będziesz grała w karty. Jeżeli kto będzie pił twoje zdrowie, powinnaś odpowiedzieć: mon très humble serviteur, dziękuję, a jeżeli będziesz chciała ziewnąć, nie zatykaj sobie ręką gęby, to już nie w modzie w lepszem towarzystwie. Wreszcie, kiedy znajdziesz się w gronie męskiem, nie bądź zbyt skromną i odsuń przystojność nieco na stronę.... Ale! słuchaj; zapomniałem jeszcze coś: musisz mieć także pieska — faworyta, którego będziesz kochała, jak własną córkę: jest to także w dobrym tonie. Nasza sąsiadka Ariankę ma pięknego psa; może ci go pożyczyć, zanim sobie jakiego kupimy....

Żona spełnia skrupulatnie instrukcye Hermanna, ale tak nieumiejętnie, że co chwila naraża się na śmieszność. Hermann zaś wprędce się przekonywa, że stanowisko burmistrza ma swoje przykre strony: musi on załatwiać różne zawiłe sprawy, słuchać długich skarg, poskramiać zaburzenia uliczne, rozczytywać się w stosach papierów urzędowych — a do tego wszystkiego nie ma głowy, ani taktu, pomimo studyowania »Sztokfisza politycznego«, »Deseru politycznego« i »Herculiscusa«. Stają np. przed nim dwaj adwokaci. (Akt IV, scena 2).

Pierwszy adwokat. Nasi klienci są sąsiadami, a ich posiadłości rozgranicza płynąca woda. Otóż przed trzema laty tak się zdarzyło, że ona woda zabrała spory szmat gruntu mojemu klientowi i przyłączyła go do posiadłości przeciwnika. Maż on go zatrzymać? Gdzież więc zasada: Nemo alterius damno debet locupletari?[2] A tu właśnie jego klient chce się z bogacić kosztem mojego klienta, co aperte[3] sprzeciwia się aequitati naturali;[4] czyż nie tak, panie burmistrzu?

  1. Jest to czeladnik Hermana.
  2. Nikt nie powinien bogacić się cudzą krzywdą.
  3. Widocznie.
  4. Równości przyrodzonej.