Hagbart. Nie! nie! w twych oczach perlą się łzy srebrne...
Ty nie żartujesz...
Alger. Daj rękę, Hagbarcie!
Hagbart. Na miłość Sygny, na wiarę Hagbarta,
Przysięgam zostać i ponieść śmierć tutaj.
Alger. (ze współczuciem). A czy darujesz młodemu, że młody?
Czy mu darujesz, że ci wezmą życie?
Hagbart. (z uczuciem). To los tak zrządził!
Alger. Ale czas tak drogi!
Idź tam, Hagbarcie, Sygna ciebie czeka.
Hagbart. (ścikając go). O! tyś brat siostry! Alfa tam zobaczę
W kraju Odyna; razem z nim w Walhalli
Będziem walczyli, razem z nim zaczniemy
Wychylać rogi złocistego wina
I codzień pójdziem Sygnę ukochaną
W komnatach Frei nawiedzać, dwaj bracia.
Hagbart. O, bogów szczęście! umierać za Sygnę!
Sygna. Śmierć! śmierć tak blisko! posłuchaj, mój drogi...
Hagbart. Tam wieki szczęścia nieprzebrane!
Sygna. Pewno!
Hagbart. O, Sygno! Sygno! powiedz, czy mnie kochasz?
Sygna. Ach! sercem całem!
Hagbart. Myśl mnie przecież trwoży,
Że z żalu może, z litości iskierkę
Twego uczucia poświęcasz biednemu?
Sygna. Litość dla tego, kto obudził zazdrość
I podziwienie?
Hagbart. O! jeśli tak, będzie
Śmierć dla mnie fraszką: czekam cię u Frei;
Znam twoją wierność.
Sygna. Niedługo poczekasz!
Hagbart. O! żyj! żyj długo, złota Sygno moja,
I mnie pamiętaj! Jeśli w lato kiedy
Wyjdziesz się błąkać pomiędzy te drzewa,
Kiedy czeremcha zapach swój rozleje,
A na gałązkach ptaszki zaszczebiocą,
Promień księżyca gdy listki przebije,
Wtenczas, o! wtenczas wspomnij o rozkoszach
Krótkiej miłości... dzień jeden, noc jedna!
Tu życic całe w jednym dniu i nocy!
Nie! nie pogardzaj miłością, że krótka!
Jakże z rozkoszą, calem długiem życiem
Chciałbym ci dowieść to, czego nie mogę
Dowieść ci teraz: — wieczność mej miłości!
Lecz, droga Sygno, dwie dusze pokrewne