Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/549

Ta strona została przepisana.
—   545   —

A królewicz z drugiej strony
Bohaterskiej pełny stawy,
Stoi, bada zachwycony
Wszystkie ruchy Krunosławy.
Wierzy w dzielność jej ramienia:
Miłość siły musi rodzić,
A dziewica chce z więzienia
Oblubieńca oswobodzić.
Obie mężne, obie harde,
W bój się rzucić już gotowe,
Aby skruszyć włócznie twarde,
Aby zyskać laury nowe.
W polu równem i szerokiem
Występują obie zbrojnie,
A tam w górze jasnem okiem
Słońce patrzy się spokojnie.
Jak dwa wichry, oba konie
Wnet się zwarły przeciw sobie;
Nie zawiodły dzielne dłonie:
Pękły włócznie razem obie.
Lecz natomiast szable błysły,
A dłoń wprawna niemi włada;
Każda krąg zakreśla ścisły,
Potem nagle szybko spada.
I tak silnie w stal uderza
Kierowana siłą ręki,
Że i z tarczy i z pancerza
Wydobywa iskier pęki.
Zwinne konie, zaprawione
W częstych bojach, strzały lotom
W tę, to ową biegną stronę,
Zdumiewają zręcznym zwrotem.
Przeciwniczki równej siły,
Równa dzielność ich ramienia,
Obie dzielnie cios odbiły,
Obie miłość przeplomienia.
Mężnie walczą dwie dziewice,
Żadna ciosów się nie boi;
Twarde tarcze i przyłbice;
Niema jeszcze krwi na zbroi.
Obom gniew dodaje wdzięku,
Co się skrycie w piersiach tłumi,
I jak las wśród wichrów jęku,
Tak on głucho wre i szumi.
A wtem naraz, jak z rozkazu,
Na strzemionach stają obie
I, chcąc skończyć bój odrazu,
Wznoszą szable przeciw sobie.
Padły ciosy: pod żelazem
Pękły hełmy, a wraz z niemi
Dwie przyłbice spadły razem
Z misiurkami błyszczącemi.
Piękne oczy zajaśniały,
Posągowych kształtów lice
I ujrzano pełne chwały
Bohaterki dwie, dziewice,
Jako słońce w dzień ponury,
Kiedy złoty krąg ukaże,
Wydobyty nagle z chmury,
Tak zabłysły dziewic twarze.
Kto w nie patrzy bez westchnienia,
Tego nic już nie poruszy,
Żadna skra nie rozpłomienia
Takich serc i takiej duszy.
Na ten widok niespodziany
Wojska ogniem zapałały
I na rozkaz szybko dany
Z obu stron świsnęły strzały.
I zawiązał się bój srogi.
Kiedy pierwsze padły ciosy,
Każdy śpieszy polny trwogi,
Drżąc o dziewic obu losy.
Na bachmatach strzały lotem
Przeciw sobie wojska lecą,
Szybko pada grot za grotem,
Lasy włóczni w słońcu świecą.
Oręż szczęka, kule świszczą,
Konie rżą, a ryczą działa,
Podniesione szable błyszczą,
Ogień walki wszędzie pała.
Bój się wzmaga; krew gorąca
Strumieniami wszędzie ciecze,
Wszędzie błyszczą w blaskach słońca
Włócznie, tarcze, szable, miecze.
I rozlega się ponury
Odgłos walki naokoło;
Ale słońce już za góry
Kryje swoją twarz wesołą.
Bój przerwany; noc się ściele;
Oba wojska już w taborze;
Bohaterki na ich czele
Świecą męstwem jak dwie zorze.
(Jan Nitowski).