Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/562

Ta strona została przepisana.
—   558   —
IV. Bolesław Jablonsky (E. Tupy).


Pieśniarz w obcej ziemi.


„Śpiewaj nam, śpiewaj!“ Tak, przyjaciele,
Wy mnie wzywajcie do pracy...
Chcecie, bym śpiewał? Och, to zbyt wiele,
Dalecy bracia rodacy!
Pierś przygnieciona — trudno z niej, trudno
Dźwięk mi wydobyć śpiewaczy;
Dusza, dla której ciemno, bezludno,
Zamiera w niemej rozpaczy.

Wróćcie mi, wróćcie ojczyste niwy,
Dajcie rodzinną ziemicę,
Niech jej obaczę obraz prawdziwy,
Jej się cudami zachwycę;
A serce moje wyrwie się z cieśni,
Zapory głosu rozwali;
Ja będę śpiewał, a takie pieśni,
Żeście im równych nie znali...

Dajcie mi ujrzeć ojczyste góry,
Widok pół świata z wyżyny,
Lasy — pieszczone dzieci natury,
Kwieciem zasiane doliny;
Wówczas, jak zwiędły kwiatek od rosy
Moje się serce rozrośnie,
Dusza się moja pojedna z losy,
Usta zapieją radośnie.

Niechaj oglądam to grody, sioła,
Którem pokochał zamłodu;
Niech mię otoczy ów lud dokoła,
Ów, krewny z mowy i z rodu:
Wtedy z mej piersi kamień odpadnie,
I zdrój uciechy wybryźnie,
I święte hymny wyśpiewam snadnie
Na chwałę Bogu, ojczyźnie.

Gdy mię przytulisz, ojczyzno miła,
Gdy mię przytulisz w objęcia,
Gdy odbrzmi pieśnią puszcza, mogiła
Wokoło twego dziecięcia:
O, w tej niebiańskiej, słodkiej godzinie
Wszystko się ziemskie rozproszy,
Cała się dusza w pieśni rozpłynie,
I umrę, umrę z rozkoszy!
(Wincenty Korotyński).




V. Karol Ignacy Macha.


Maj (poemat).


Bohaterem jest Wilhelm, jeden z tych szlachetnych zbójców, których poezya romantyczna idealizować lubiła. Wygnany »z pod dachu ojców«, przystał do rozbójników i został potem ich wodzem, »strasznym panem lasów«. Kochał on piękną dziewicę, Jarmiłę, a mszcząc się na współzalotniku i zwodzicielu, poznaje w nim własnego ojca. Za zabójstwo ponosi męczarnie łamania kołem. Wątek zasadniczy jest tylko napomknięty; poemat zaś sam składa się właściwie z żalów Jarmiły w dzień majowy, z rozmyślań smutnych Wilhelma w więzieniu, z dwu intermedyów, z których jedno w obrazie fantastycznym przedstawia chóry duchów i różne zjawiska przyrody, zapowiadające swój udział w śmierci Wilhelma, a drugie — towarzyszy Wilhelma, bolejących nad sromotnym zgonem swego wodza. W ostatnim ustępie poeta sam występuje, opowiadając, jak zwiedzał miejsce męczarni Wilhelma i jak nad losem swoim i jego rozmyślał. Przytaczamy dwa miejsca; opis chwil przedzgonnych Wilhelma i rozmyślania poety.
Po pięknym opisie dnia majowego, przystępuje autor do zobrazowania tłumu wylegającego na błonie, by się przyjrzeć katuszy skazańca.


Lecz widok jeden ten urok kala:
Gdzie wązki przesmyk w jezioro wbiega,