Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/564

Ta strona została przepisana.
—   560   —

Wzniosło się słońce i jarką łoną
Oblewa więźnia twarz wybiedzoną;
Łzę na źrenicy tęsknej mu ściera,
Co w oddaloną przestrzeń spoziera.
Pod nim głęboko krasna dolina,
Ciemnych gór łańcuch wkoło ją spina
I wieniec lasów w krąg obejmuje.
Środkiem dolina się rozstępuje
I na pościeli brzegów kwiecistych
Jezioro drzemie w głębiach przejrzystych.
To modro czasem z brzegu się wapieni,
To dalej błyśnie znów zielonawo,
Zieleniej jeszcze dalej się mieni,
Aż blado-jasno ginie w dal mgławą.
A nad niem wkoło domy się bielą,
Drzewa wieszają ponad topielą,
Na wodzie ptaków kąpie się stado,
I lekkie czółna pławią gromadą;
A gdzie jezioro w bory się kłoni,
Cały tam obraz po wodzie goni:
Łódki i ptaki, domy nadbrzeżne,
Zielone drzewa i żagle śnieżne,
Wzgórki okólne, dalekie góry
I ciemnych lasów okrąg ponury:
Wszystko jak gdyby wspak zatopione
W zwierciedle wody widać zdwojone.

Tam w mgławej dali stercząca skala,
Ponad głębiną zwiesza się śmiała;
A na niej drzewo tkwi rozłożyste,
Znany dąb stary. Już uroczyste
Nie wrócą chwile, co w jego cieniu,
Gdy noc spuszczała tajni namioty,
Głos synogarlic zwał do pieszczoty,
W słodkiem miłości mkły upojeniu.
Najbliżej wzgórek wznosi swe czoło,
Na nim słup wbity, na słupie koło;
Wonny gaj boki wzgórka ustraja,
Młode listeczki smutnym drżą stękiem.
Słońce się wznosi, wszystko lśni wdziękiem,
Skąpane rosą — ranek to maja.

Wszystko jeszcze piękniej, uroczyściej wygląda
Temu, co raz ostatni napaść się tem żąda.
I więźnia serce schwycił żal gorzki, gwałtowny,
Tajny, lecz łzą gorącą, westchnieniem wymowny
Płacze — lecz męska duma i wola i siła,
Ostatniem wysileniem te łzy przytłumiła.
Znowu w niebios sklepienie wznosi oczy łzawe: