Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/57

Ta strona została przepisana.
—   53   —

O! wtedy, jako nić z przędziwa,
Tak serca rwało mu się tętno
Katuszą wielką i doszczętną...
To też go ręka miłościwa
Przeniosła w ciszę beznamiętną,
W krainę lepszych zórz...
Przez kwietne ścieżki w te rozłogi,
Gdzie życia dola już nie łzawa,
Wiecznością słodką się napawa,
Gdzie snów ze szczęściem prześcig błogi,
Skąd wszystka już doczesna stawa —
To marny pył i kurz...
Nieśmiertelności blasku złoty!
Wiaro, święcąca swe rozkwity!
I to pisz w księdze niespożytéj,
Iż nigdy jeszcze do Golgoty
Dumniejszy nie był duch przybity:
To, Wiaro, chlubnie pisz!
Zgładź wszystką skazę! Bóg widomie,
Bóg, który szczęścia splata wiano
I targa próbą na nie słaną,
Z rozbitkiem tym na skalnym złomie
Zostawił Ciebie niezachwianą,
I twierdzę Twoją — krzyż!

(Józef Jankowski).



XV. Jakób Leopardi.
1) Nieskończoność.

Lubiłem zawsze to samotne wzgórze
I ten drzew szpaler, co nie daje oczom
W widnokręgowym utonąć lazurze.
Kiedy tam siedzę i dumam, duch tworzy
Świat nowy: pustych, milczących przestworzy;
I marzy ową uroczystą ciszę,
Gdzie nic nie wstrząśnie serca. A gdy słyszę
W dole huczący wiatr, tę nieskończoną
Cichość i ten głos, a potem ich sprzeczność
W myśli mej ważę, to czuję w nich wieczność,
Epokę zmarłą i dawno minioną,
I teraźniejszość, w której tętni życie.
Tak w nieskończoność myśli moje toną;
— I słodkie mi jest w morzu tem rozbicie.


2) Śpiew koczującego po Azyi pasterza.

Co robisz, cichy na niebie księżycu.
Co robisz, niema gwiazdo?
Wieczornym wstawszy mrokiem,
Płyniesz i w puszczę patrzysz dużem okiem
I znów zapadasz. Jazdą
Ponad górami jeszcze-żeś nie syty?
Jeszcze-ć doliny zielenią spowitej
Jednostajność nie nudzi?
Podobne twoje życie
Smutkiem pasterza życiu:
Przed wschodem już się budzi,
Wygania trzody na góry o świcie,
Na owce, źródła, trawę
Pogląda, zmierzchem głowę na murawę