W murach lub śród zimnego ludzi zbiegowiska,
Gdzie nie przenika jasny życia świt;
Lecz tę samotność wielką, co w dziewiczym lesie
Nagle owionie cię wolności tchem,
Że dumniej zwiędłe serce w łonie ci się wzniesie,
A dawna nędza wyda ci się snem.
Patrz, tu jej kraj! Tu pani w wiecznej puszczy swojéj,
Czcząc uroczystym szumem przyjście twe,
Tak swą potężną, żywą wonią cię upoi,
Że zbłądź, a już nie wydostaniesz się.
Pochlebne, miłe wieści na wstępie ci poda,
Któremi łatwo ująć prawy duch:
Poczujesz tutaj, co jest szczęście, co swoboda,
Nie zechcesz wracać w powszedniości ruch.
(Miriam).
W wieku, gdy świeci młodości słońce,
Gdy wrzącym płynie w żyłach krew tokiem,
Mój druh dziew kochał wdzięki mamiące
I wciąż ognistym ścigał je wzrokiem.
Jak wszyscy, co im zawróci głowę
Miłość, przy zorzy zadumań cały,
Wstydliwą, czułą wiódł on rozmowę,
A przytem pisał wierszy foliały.
Pięknościom jego to było mało,
Że je wzrok ścigał w miłosnym szale;
Ich serce czegoś więcej żądało,
Lecz nie rozumiał on tego wcale.
Dziś już po wszystkiem. Przyszedł kres na nie,
Więc się rozmowy tkliwe rozwiały,
Wszystko w bezdenne czas zmiótł otchłanie,
Lecz nie zginęły wierszy foliały.
Ach te męczarnie znamy za katy,
Kiedy przyjaciel w lisiej chytrości
Nas na szklaneczkę prosi herbaty,
Przy niej wierszami zabawia gości.
Herbata dobra — z wierszami bieda,
Zwłaszcza, że przykrym basem je czyta:
Nawet się zdrzymnąć przy nich wam nie da,
Bo wciąż przerywa i o sąd pyta.
Lica rumieniec pali dziewczęcy.
— Dobry to chłopak, mój druh najszczerszy —
Lecz wonczas winien był kochać więcéj.
Ale mniej za to napisać wierszy.
(Bronisław Grabowski).